niedziela, 15 czerwca 2014

'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 7

Hej ;) Kurcze, w kwietniu ostatni rozdział był. Trochę długo, ale to dlatego, że nie było tych 5 komentarzy! Ale teraz już są, tak więc dodaję oczekiwany rozdział numer 7. ZA 5 KOMENTARZY NEXT ;)



Niestety. Tej nocy jednak się nie wyspałam.
Po odrobieniu całej pracy domowej rozsiadłyśmy się razem z Luną na wygodnych fotelach. Rozmawiałyśmy sobie o tym, jak męczą nas niektóre wypracowania, o ostatnim meczu quidditcha i różnych nowinkach. Potem obie cicho wpatrywałyśmy się w granatowy dywan usiany gwiazdami - tak samo zresztą jak sklepienie sufitu. W pewnym momencie się ocknęłyśmy - czas na kolację.

 ***
Po kolacji udałyśmy się do dormitorium. Każda rzuciła się na swoje łóżko. Marietty już nie było. Luna wyciągnęła ze swojego kufra 'Żonglera', ja natomiast sięgnęłam po 'Proroka Codziennego', którego nie zdążyłam przeczytać rano. Zerknęłam na małą kartkę leżącą obok gazety i przypomniałam sobie o prośbie Harry'ego.
Zerwałam się z miejsca i ruszyłam w stronę okna. Luna cały czas leżała i czytała. Chwyciłam rączkę, szarpnęłam lekko i otworzyłam szeroko okno. Przywitał mnie lekki powiew rześkiego, nocnego powietrza. Wpatrywałam się we wschodzący nad Zakazanym Lasem księżyc oraz błąkające się gdzie nie gdzie chmury. Piękne, zielone za dnia błonie teraz były ciemne i trudno było dostrzec na nich cokolwiek. Wychyliłam się lekko. W oddali majaczyły nasze ogródki oraz wielkie jezioro. Wzięłam głębszy wdech i odsunęłam się. Sięgnęłam ponownie po gazetę w celu doczytania ostatnich nowości i artykułów.
Z każdą chwilą coraz bardziej się niecierpliwiłam i byłam bardziej podekscytowana. Nie wiedziałam, co miał na myśli Harry wspominając o tej niespodziance. 
Zauważyłam, że Luna też zaczyna nerwowo kręcić się na łóżku. Zerkałyśmy na siebie co jakiś czas i pytałyśmy się nawzajem, kiedy nastąpi ta niespodzianka.
W pewnym momencie, gdy wiatr powiał trochę mocniej i dał się wyczuć w środku, zaczęłam wytężać wzrok. Zdawało mi się, jakby coś mignęło gdzieś za oknem. Zaczynałam mieć jakieś zwidy.
Po chwili jednak znów coś mignęło, tym razem bliżej. Słychać było też jakieś ciche śmiechy. Razem z Luną przyglądałyśmy się temu zjawisku, gdy nagle pojawiła się głowa Draco, a zaraz potem Harry'ego. 
Podskoczyłam z zaskoczenia, po czym razem z Luną podeszłam bliżej. Draco i Harry na jednej miotle?! To musiał być jakiś cud.
Po chwili ukazały się reszty ciał chłopaków. Draco zaczął się chwiać, a my wpatrywałyśmy się w to w przerażeniem. Potem dotarło do nas, że tylko udaje. Oboje wskoczyli przez okno, Draco oparł miotłę o ścianę, a Harry odłożył pelerynę-niewidkę na stolik. Dwa blondaski zaczęły się czule witać, a chwilę potem już byli na łóżku Luny. Potter natomiast stał i uśmiechał się do mnie lekko. Skinęłam ręką, aby podszedł.
- Cześć, Cho - powiedział, siadając na skraju materaca.
- Hej, Harry - uśmiechnęłam się - mieliście niezłe wejście. Zaskoczyliście nas.
- Taki był zamiar.
- Jak na to wpadliście? - spytałam.
- Draco to wymyślił. Musiał przyjść do mnie, bez niewidki ktoś mógł go zobaczyć.
- I miałby kłopoty - podsumowałam.
- I pewnie bym się z tego cieszył.
- No właśnie, jak to możliwie, że dotarliście tutaj razem na jednej miotle żywi i w dobrych humorach?
- Hmm... po tylu latach chyba odłożyliśmy różdżkę wojenną na bok, przynajmniej na razie.
- Niesamowite. Widać, że zależy mu na Lunie - spojrzałam się w ich stronę mówiąc to.
- Taaak - przeciągnął Harry, zerkając w tą samą stronę. Chwilę potem znów mi się przyglądał. A ja jemu.
- Eeee... wygodnie ci? Możesz się trochę przysunąć - zaczęłam trochę zmieszana.
- A, eee.. dzięki.
I co dalej? Co zazwyczaj dzieje się dalej? Nie mam pojęcia. Z Cedrikiem nie byłam na żadnej randce. Po prostu zostałam jego dziewczyną, ot tak. Ale teraz był tylko Harry.
W tym momencie rozległy się głośne chichoty Luny i Draco. Jak na razie bawili się lepiej.
Harry zapytał się mnie o quidditcha. Okej. Zaczęliśmy dalszą rozmowę. Wymienialiśmy się opiniami na temat drużyn, naszych ulubionych akcji, chłopak opowiedział mi dokładnie o ostatnim meczu. Potem słuchał mojej historii. Zaczęliśmy żartować, śmiać się, a Harry był coraz bliżej.
- Chcesz coś zjeść? - spytał.
- Hmm, a co masz?
- Fasolki wszystkich smaków - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Bardzo ładnie się uśmiechał. Wyglądał całkiem słodko.
- Ok.- Sięgnęłam do pudełeczka, które właśnie wyciągnął. Wzięłam jakąś zieloną fasolkę i włożyłam ją do buzi. - Hmmm, to chyba szpinak - skrzywiłam się.
Zaśmiał się po czym spróbował swojej.
- A to ziemniak.
Próbowaliśmy tak na zmianę i śmialiśmy się ze swoich min. Gdy trafił mi się smak kurzego żołądka, zrezygnowałam z dalszych prób. Położyłam się, ciągnąc Harrego za rękę do tej samej pozycji co ja.
Przekręcił się na bok, wspierając głowę na ręce. Patrzyłam mu w oczy.
- Lubię cię, Cho - wypalił, po czym położył się na plecy.
Leżałam i się nie ruszałam. Lubi mnie.
Tak szczerze, to czułam to samo. Był miły, zabawny, miał w sobie też to coś, coś co przyciągało uwagę. Nie tylko sławne nazwisko. Lubię go, jego.
- Wiesz, Harry? Ja ciebie też - uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak lekko poderwał się z łóżka. Zerknął na łoże Luny - kotara była zasłonięta.
- Chodź, mam jeszcze jedną niespodziankę - powiedział, wyciągając dłoń w moją stronę. Podałam mu ją, lekko się rumieniąc.
Kazał mi wspiąć się cicho na parapet. Zrobiłam tak, a on wziął do ręki miotłę oraz pelerynę. Wsiadł na nią, po czym pomógł mi zrobić to samo. Następnie otulił nas niewidką i już lecieliśmy.
Po chwili wahania otuliłam go moimi rękami, zapewniając sobie przy okazji większe bezpieczeństwo i komfort. Nie lecieliśmy bardzo szybko - zmierzaliśmy powoli nad błoniami, niewidoczni dla reszty Hogwartu. Nikt nie wiedział o naszej małej wyprawie. Księżyc był już wysoko na niebie, oświetlając lekko okolicę. Było całkiem romantycznie. Harry zanurkował i po chwili wylądowaliśmy w pobliżu jeziora. Nadal mając na sobie niewidkę, ruszyliśmy idąc brzegiem.
- Podoba ci się? - spytał chłopak.
- Tak. Jest świetnie. Dziękuję. - odpowiedziałam.
Szliśmy tak w przyjemnej ciszy. Zerkałam co jakiś czas w dół. Harry próbował zbliżyć swoją rękę do mojej i ją objąć. Raz był na prawdę blisko, ale chyba nie był do końca pewny. W końcu się odważył, a ja splotłam nasze palce i spojrzałam mu w oczy. Chyba się w nim zakochuję.

***

 Zatrzymaliśmy się tuż przy oknie, tak jak chłopcy na początku dzisiejszej nocy. Harry pomógł mi wejść, po czym zrobił to samo i odłożył wszystko na swoje miejsca. Dwójka niewtajemniczonych cicho sobie rozmawiała, kotara nadal była zasłonięta, a więc nasza mała wyprawa pozostała tajemnicą.
Byłam szczęśliwa, zaskoczona i trochę zmęczona. Nie wiem jak długo spacerowaliśmy, ale przemierzyliśmy całkiem spory kawałek.
- Dziękuję, to było magiczne - szepnęłam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie słodko, najwyraźniej taki efekt chciał osiągnąć.
Zgasiłam lampę, zasłoniłam swoją kotarę, a potem wyczarowałam małe światełko, wyłącznie dla nas.
Zaczęliśmy cicho rozmawiać.
Powoli moje zmęczenie zaczęło mi doskwierać. Harremu chyba też, ziewnął zakrywając usta.
Położyłam się, a on obok mnie. Patrzyłam na niego, czując że moje powieki robią się ciężkie.
Po chwili czułam już tylko zbliżający się sen i rękę chłopaka, która trzymała moją.
- Dobranoc, Cho.
- Dobranoc - odpowiedziałam, po czym odpłynęłam.

***

W pewnym momencie nagle się ocknęłam. Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się. Małe światełko nadal majaczyło w powietrzu, kotara zasłonięta, a obok mnie spał chłopak o kruczoczarnych włosach. Nadal trzymał moją dłoń.
Lekko się podniosłam, uważając, by nie zbudzić Harrego. Słuchałam. Cisza.
Zastanawiałam się która godzina.
Nie mogłam wyswobodzić swojej lewej ręki, ani tym samym sięgnąć do stolika.
Sięgnęłam więc wolną dłonią po różdżkę.
- Accio zegarek - szepnęłam.
Po chwili pożądany przedmiot był już w moim zasięgu. Piętnaście po drugiej.
Zegar powędrował na swoje poprzednie miejsce.
Harry poruszył się lekko, po czym otworzył do połowy oczy. Przetarł je, ziewnął i usiadł obok.
- Już nie śpisz? - spytał.
- Obudziłam się - także ziewnęłam - Ale oni chyba jeszcze śpią. - kiwnęłam głową w stronę łóżka Luny.
- Która godzina?
Odpowiedziałam, a Harry lekko się skrzywił.
- Chyba niedługo będziemy musieli się zbierać. Mieliśmy być u was do drugiej - westchnął. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym tu jeszcze zostać - szepnął o wiele ciszej, jakby to nie miało być przeznaczone dla moich uszu.
- Następnym razem my do was przylecimy - uśmiechnęłam się, opierając głowę na jego ramieniu.
Siedzieliśmy tak, wymieniając pomysły, jak umówić się w nocy żeby nie zostać zauważonym. Ustaliliśmy też, że spotkamy się za dwa dni na błoniach. Już nie mogłam się tego doczekać.

Pół godziny zleciało nam na rozmowach w mgnieniu oka. Harry zwlókł się niechętnie z mojego łóżka, a ja siadłam na jego brzegu, patrząc co zamierza.
Podszedł do łóżka Luny, odchrząknął głośno i odsłonił kotarę.
Dwa blondaski leżały sobie, wtulali się w siebie i nie chcieli się rozdzielić. Draco mocno się sprzeciwiał.
Nie mając innego wyjścia, Harry uraczył go strumieniem wody, przez co głośno się roześmialiśmy.
Blondyn także zwlókł się z łóżka, całując przed tym Lunę.
Po chwili obaj zniknęli nam z oczu, życzyli słodkich snów i odlecieli. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem i kiwnęła głową, co miało oznaczać: "I jak było?". Uśmiechnęłam się do niej szeroko i spojrzałam w sufit przekazując: "To był udany wieczór".
Podeszłam do okna. Westchnęłam lekko i zamknęłam je. Luna ułożyła się już z powrotem, ja zrobiłam to samo. Usnęłam, tym razem sama.

~~~
Mam nadzieję, że się podobało. Tm razem rozdział nieco dłuższy + macie mój własny rysunek :D
Co o nim myślicie? xD
5 KOMENTARZY i next ^^