czwartek, 28 sierpnia 2014

'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 9

 Jest kolejny rozdział! :D Następny tradycyjnie za 5 komów.
~~

- Luna? - spytałam, idąc w kierunku jednej z dwóch postaci, ledwo widocznej w mroku.
- O matko, co ty tu... - postać odwróciła się przerażona.
- Eee... Jaa... - czerwieniłam się.
- Oooo, Cho. Cześć - odezwał się chudy chłopak o blond włosach i jasnej cerze.
Uśmiechał się do mnie miło, potem jego twarz przybrała wyraz zastanowienia, obrzydzenia, a na koniec złości. Podczas gdy jego nastrój ulegał zmianie, wygląd nie zostawał w tyle. Robił się nieco niższy. Jego skóra lekko pociemniała, tak samo jak włosy, które były teraz kruczoczarne i rozczochrane. Mój niepokój zaczął wzrastać, gdy on przeistaczał się w dobrze znanego mi chłopaka. 
Spojrzałam na Lunę przestraszonym wzrokiem. Jej współczujący wzrok powędrował w stronę chłopaka. Potem pokiwała głową ze zgorszeniem i niedowierzaniem w moją stronę, po czym odeszła na bok.
Chłopaka rozpierała coraz większa złość, jego oczy zapłonęły jadowicie zielonym blaskiem. Zaczęłam się cofać, aż natknęłam się na ścianę, by po chwili przez nią przeniknąć i zapaść się w całkowitej ciemności.

~

Otworzyłam gwałtownie oczy. Poczułam na czole zimny pot, który starłam ręką. Rozejrzałam się. Byłam na swoim łóżku, w swoim dormitorium. Wyjrzałam za zasłaniające mnie kotary i spostrzegłam, że reszta dziewczyn nadal śpi. Spojrzałam na budzik - było jeszcze dosyć wcześnie. Do mojej codziennej pobudki dzieliły mnie 2 godziny. Usiłowałam położyć się i zasnąć, lecz nie mogłam. Po chwili bezcelowego wiercenia się wstałam. Postanowiłam się trochę odświeżyć i uspokoić po tym dziwnie realistycznym śnie.
Zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się na kąpiel. Sama wśród wody moje myśli powracały do złości chłopaka wyglądającego jak Harry, Harry Potter.
Czy to miała być jakaś przestroga? Fakt, miałam się dzisiaj spotkać z Harry'm. I mieli wpaść także Draco z Luną. Odetchnęłam głęboko. To tylko sen.

***

 - Luna! Cho!
Odkręciłam się, by zobaczyć wołającą nas dziewczynę. To była starsza od nas o rok Krukonka, nasza znajoma. Szła do nas uśmiechnięta od ucha do ucha i wpatrzona w spory pojemnik, który trzymała w dłoniach.
- Cześć, dziewczyny.
- Hej, Melanie - uśmiechnęłyśmy się do niej.
- Ostatnio moja mama przysłała mi domowe babeczki. Problem w tym że mam ich strasznie dużo! Mama chyba chce, żebym trochę przytyła - dodała rozmyślając nad tą ewentualną opcją - Tak więc, może chcecie parę?
- Jasne. Dzięki - odrzekła Luna
- Pewnie będą smaczne - powiedziałam, biorąc pięć babeczek na raz.
- Uf, dzięki dziewczyny, ratujecie mnie - podziękowała, po czym szła już w kierunku grupki dziewczynek z drugiego roku.
Zaśmiałyśmy się serdecznie. Tak, mama Melanie była znana z wyrażania opinii na temat 'wątłej' figury swojej córki. Ciągle przysyłała jej domowe wypieki twierdząc, że w szkole nie odpowiednio dokarmiają uczniów. Gdy poruszała ten temat przy znajomych Mel, większość zawsze ją popierała, bo skutkowało to dodatkową porcją słodyczy, które Melanie im oddawała.
Skosztowałam jedną z babeczek z czekoladą. Mniam. Resztę schowałam do swojej torby obok książek, żeby przegryźć coś po lekcji.
Miałam małe kłopoty ze swoją przekąską, ponieważ gdy czekałam pod klasą do transmutacji, na korytarzu panował jakiś wyjątkowy ruch. Grupa nieuważnych pierwszaków ganiała się, aż wpadła na kilka osób (w tym także we mnie).
Nie zadali nam aż tyle lekcji, by ślęczeć nad nimi parę godzin, co mnie ucieszyło. Nie miałabym ochoty siedzieć i odrabiać pracę, zmuszona by odwołać spotkanie.

Gdy tylko wróciłam do pokoju wspólnego, rozłożyłam wszystkie książki na stoliku obok Luny i gryząc babkę, pisałam pracę na obronę przed czarną magią o jakimś nieprzyjemnym zaklęciu powodującym rośnięcie na twarzy bąbli pełnych nafty.
- Yh! - wrzasnęła Luna, tak że parę osób gwałtownie odwróciło się w naszą stronę z zaciekawieniem.
- Co je't? - spytałam połykając kęs.
- Nie rozumiem, co tu tak na prawdę mamy zrobić - wskazała na pergamin z pracą na astronomię.
- Masz, weź ode mnie - podałam jej skończoną już przeze mnie pracę - Tylko zmień parę zdań.
Uwijałyśmy się obie jak mrówki. Po skończonej pracy zaniosłyśmy wszystko do dormitorium, gdzie zaczęłyśmy rozprawiać nad jakimiś fikuśnymi fryzurami i o roślinie powodującej, że włosy kręciły się w drobne loczki przez 24 godziny. W pewnym momencie weszła Marietta.
- O, cześć dziewczyny - przywitała nas - Szykujecie się gdzieś?
- Taak, wychodzimy - odezwała się Luna.
- Hm, fajnie. Ja też wychodzę - powiedziała niewinnie, przyglądając mi się.
Po chwili podeszła, mówiąc:
- Cho, zaczekaj masz coś na włosach.
Zdziwiona wykręciłam się, a ona nieco ciągnąc mnie za włosy, poprawiła jakiś kołtun, który najwyraźniej ominęłam.
- Dzięki
- A, spoko. - uśmiechnęła się.
Podeszła do swojego łóżka i włożyła rękę pod poduszkę. Potem wyciągnęła coś z kufra.
- No, miłej zabawy - zaświergotała i wyszła.


Schodziłyśmy razem po schodach zewnętrznych, gdzie potknęłam się na ostatnim stopniu i skierowałyśmy się błoniami. Po jakimś czasie Luna skręciła w stronę cieplarni, gdzie majaczyła jakaś wysoka postać opierająca się o ścianę. Ja podążyłam w stronę samotnego buku stojącego nieopodal jeziora. Gdy doszłam na miejsce okazało się że Harry'ego jeszcze nie było. Rozejrzałam się, lecz nie było go nigdzie widać. Postanowiłam więc przejść się brzegiem i poobserwować wielką kałamarnicę wystawiającą leniwie macki nad taflę wody. Nie mając nic do roboty zaczęłam myśleć nad dziwnym snem który nawiedzał mnie co jakiś czas. Wzdrygnęłam się lekko na widok wyimaginowanego chłopaka wybuchającego furią. Usłyszałam cichy szum i zatrzymałam się. Szum narastał. Spanikowana odwróciłam się i zobaczyłam pędzącego na miotle ku mnie Harry'ego i aż krzyknęłam z zaskoczenia.
- Aż tak strasznie wyglądam? - wyszczerzył zęby, lądując.
- Nie, ja... Zaskoczyłeś mnie - uśmiechnęłam się nieśmiało. To było głupie.
- Nie chciałem. To eee... masz ochotę na kolejny lot czy wolisz zwykły spacer?
- Możemy lecieć. Szkoda że nie mam tu swojej miotły. Moglibyśmy urządzić wyścig - mrugnęłam.
Chłopak zaśmiał się serdecznie, a ja przetarłam oczy, gdyż zdawało mi się że dostrzegłam w jego oczach jakiś chłodny blask.
- Szkoda. - Zerknął na swoją Błyskawicę, po czym dodał - a może masz ochotę popędzić na niej trochę sama?
- Jasne.
Podeszłam i wzięłam do ręki miotłę. Była idealna. Proste, równo ułożone witki, gładka rączka i ten błyszczący w słońcu napis.Usiadłam na niej, odepchnęłam się mocno nogami i zawisłam w powietrzu. Poprawiłam uścisk na rączce, pochyliłam się lekko i pomknęłam przed siebie, pozwalając by wiatr targał moje długie włosy we wszystkie strony. Uwielbiałam tą adrenalinę, ten pęd powietrza i wiatr we włosach.
Pomknęłam ku górze rozwijając maksymalną szybkość, aż łzy stanęły mi w oczach. Zwolniłam trochę szybkość i tym razem wracałam już spokojnie do Harry'ego ciesząc się widokiem.
Byłam już na wysokości około sześciu stóp, gdy nagle zakręciło mi się w głowie. Skupiając całą uwagę na miotle, usiłowałam zmusić ją do lądowania. Zanim jednak opadła chociażby o dwie stopy, poczułam obezwładniającą senność i po chwili czułam już wyślizgującą mi się z dłoni rączkę miotły. Zdążyłam dostrzec tylko jakąś wrzeszczącą postać i opadającą obok mnie miotły, po czym moje oczy same się zamknęły.



~~~
Myślę, że następny rozdział powinien ukazać się w miarę niedługo, bo mam niezłą weną i parę pomysłów ;)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Miesiąc ciszy ;_;

Cześć!
Chciałam przeprosić Was wszystkich za tytułowy 'miesiąc ciszy'.
Moja nieobecność spowodowana była w większości przez sprawy zdrowotne (ospa, migdały sis...).
Przez dwa tygodnie byłam też u babci, gdzie nie miałam dostępu do netu.

Tak więc chcę przeprosić jeszcze raz za brak rozdziałów, postaram się to wynagrodzić.

A skoro już dziś piszę, to dam tu małego news'a. Otóż dziś jak pewnie część z Was wie - Rupert Grint (filmowy Ron Weasley) ma dziś 26 urodziny! ;)

Ok, to na tyle. Pa

sobota, 2 sierpnia 2014

Małe sprawy organizacyjne

Witajcie.
Na początku chciałyśmy Was przeprosić z powodu prawie miesięcznej nieobecności.  Gabi najpierw chorowała, a teraz jest na wakacjach i nie ma zbytnio dostępu do internetu. Miałam czekać aż ona doda swój rozdział, bo tak się umówiłyśmy. I teraz rodzi się pytanie:

Chcecie czekać na rozdział Gabi czy chcecie, abym opublikowała swój?

Ewentualnie mogę napisać jakąś miniaturkę, a więc:

Czekanie na rozdział Gabi vs. mój nowy rozdział vs. miniaturka ode mnie? 
Co wybieracie?

Jednocześnie chciałyśmy Wam podziękować za to, że mamy już 10 obserwatorów, łącznie 176 komentarzy oraz 4400 wyświetleń. Może to są jakieś wielkie liczby, ale zawsze coś.

W ramach "wynagrodzenia" Wam braku nowszych rozdziałów i podziękowania za to, że jest już Was 10, dam kilka moich rysunków postaci, o których piszemy.

1. Cho.
Z tego rysunku jestem zadowolona najbardziej.


2. Draco.
Wydaje mi się, że całkiem OK, ale narysowałam go z bardziej smutną miną, a nie jakby kimś gardził.


3. Luna
Włożyłam w nią najwięcej wysiłku. Tutaj jest po narysowanie za 4 podejściem. Była poprawiana kilka razy zanim uznałam, że "może być".




Dla porównania daję rysunek Luny sprzed roku. (lepiej tego nie komentować)