wtorek, 29 kwietnia 2014

'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 6

Ok, no to tak jak Kasia. Następny rozdział dodam za parę komentarzy ;) Myślę, że też za 5. Także komentujcie! :D I wyraźcie swe opinie. Jeśli ktoś chce skojarzyć akcję, to jest poprzedni rozdział. Miłego czytania.
                                                                      ~~~

Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś głos.
Ostatnio dużo myślałam. O różnych rzeczach.
Doszłam nawet do wniosku, że być może zareagowałam zbyt pochopnie na temat całej tej sprawy z Marrie i Cedrikiem. Tak, tak. Byliśmy parą, przez te parę dni. Tak w sumie to nawet się zbytnio nie zaczęło, nie byłam w nim tak zakochana.
Minęło już parę dni. Moje relacje z Mariettą trochę się pogorszyły. Znalazła sobie nowych 'przyjaciół' z którymi przebywa przez większość czasu. Mimo to nadal utrzymujemy kontakt, tyle że bardziej jest to podobne do zwykłego koleżeństwa. Nadal zastanawia mnie fakt, że po tylu wspólnych chwilach nasza przyjaźń prysła tak szybko i to o jakąś błahostkę. Tyle że bardziej boli to, że jednak dla błahostki ludzie potrafią wystawić cię do wiatru.
Co do Cerika, nie miałam okazji się z nim spotkać, pogadać, nawet tak na luzie. Nic. Kilka razy minęliśmy się na korytarzu i zdążyłam zauważyć, że zawsze odwraca wzrok i próbuje mnie unikać.
W sprawie listu niewiele zdziałałam. Po prostu stoję w miejscu, ugrzęzłam w tym wszystkim. I tak sukcesem jest, że wyknułyśmy z Luną plan zbadania tego wszystkiego. O wiele łatwiej jest gdy wiem, o co w ogóle chodzi. Ale z tym ciągnie się też fala pytań bez odpowiedzi. Co to za dziwna treść? Co stało się z moim prawdziwym listem? Dlaczego Cedrik tak łatwo w to uwierzył? I poddał się tak łatwo? Co mogło zmienić ten list, albo kto? Jak to sprawdzić? Da się to odkręcić? Albo chociaż pogodzić?
Nie wiedziałam co zrobić. Nadal miałam kopię listu gdzieś na dnie mojego kufra. Treść znam już chyba na pamięć. Używałam różnych zaklęć usiłując wykryć, czy i kto myszkował przy moim oryginale. Ale nie wiem czy ma to takie same działanie na kopiach. Podczas ostatniej próby uświadomiłam sobie, że mogłam zostawić u Cedrika kopię, a 'oryginał' wziąć ze sobą. Teraz było już na to za późno. Wolę nie ryzykować.
Gdy atmosfera się trochę rozluźni zostaje też szczera rozmowa. Eh, wolę już o tym nie myśleć.
Właśnie w tym momencie ktoś szturchnął mnie w ramię.
- W takim tempie nigdy tego nie skończymy - żaliła się Luna.
Spojrzałam w dół na sterty ksiąg, piór i pergaminów. Potrząsnęłam głową, próbując rozwiać swoje myśli, po czym uśmiechnęłam się szeroko do przyjaciółki. Zakasałam rękawy i wzięłam się do ogarniania całego tego bałaganu.
                                                    

                                                               ***3 dni później***

Przez większość dnia raczej nic nadzwyczajnego się nie działo. Do czasu, aż Luna wparowała do naszego dormitorium zaraz po jakimś spotkaniu. Nie mówiła mi dokładnie o kogo chodzi.
Gdy już wróciła, nie mogłam do końca rozgryźć wyrazu jej twarzy. Była to mieszanka frustracji i zadowolenia.
- Coś się stało? - spytałam, przyjmując pozycję siedzącą.
- A, Marietta próbowała odstawić coś głupiego - wzruszyła ramionami.
- Coś głupiego? - uśmiechnęłam się.
- Próbowała ode mnie wyciągnąć informacje, usiłując magią zabrać mi karteczki. To było żałosne. Gdybyś tylko widziała jej twarz, gdy wokół niej zebrały się różne papierki - mówiła, a ja próbowałam to sobie wyobrazić.
Obie zaczęłyśmy się śmiać. Gdy już ochłonęłyśmy Luna odezwała się ponownie:
- No właśnie, karteczki. Proszę, ta jest dla ciebie - podała mi karteczkę, po czym poszła na własne łóżko, zapewne przeczytać swoją.
Siedziałam i wpatrywałam się jak wryta w mały kawałek złożonego papieru, na którym widniało moje imię. Zastanawiałam się przez chwilę od kogo ten mały liścik? Zaraz się dowiem. Troszkę podekscytowana zaczęłam rozkładać kartkę. Omiotłam tekst i wzięłam się do czytania.

Droga Cho!

Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze.
Pamiętasz naszą rozmowę? Niedługo będziemy mieć okazję się spotkać. Mam dla Ciebie małą niespodziankę, powinna Ci się spodobać. Nie wiem jak Ty, ale ja już nie mogę się doczekać. Tylko pamiętajcie z Luną, żeby na wieczór zostawić otwarte okno. Nie bój się, nie zmarzniecie ;)
Buziaki,
Harry


Uśmiechnęłam się szeroko, po czym przeczytałam liścik ponownie. Spojrzałam na okno. Było jeszcze jasno, dzień. Zastanawiałam się po co mamy zostawić to otwarte okno. Chce mi coś podrzucić? Luna też miała jakąś karteczkę i obstawiam, że była od Draco. Niesamowite, wydaje się że ich uczucie jest prawdziwe. Życzę im szczęścia. Lubię patrzeć, kiedy Luna jest dzięki niemu taka szczęśliwa.
Położyłam się, trzymając liścik na torsie. Odtwarzałam w pamięci moją ostatnią pogawędkę z Harrym. Przysiadł się do nas w czasie obiadu wczorajszego dnia. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, zdarzyło się, że powiedział mi parę komplementów a ja chcąc nie chcąc trochę sie zarumieniłam. Bardzo go lubię, a może nawet ciupkę więcej niż bardzo. Pod koniec naszej dłuższej pogawędki uzgodniliśmy, że musimy sie umówić w najbliższym czasie. Niby zwykłe kumpelskie spotkanie, ale widziałam ten błysk w jego oczach, gdy Luna wcisnęła się między nas, zapowiadając randkę. To było nieco krępujące, a za razem zabawne. Takim więc oto sposobem czeka mnie randka z Harrym. A przynajmniej coś w tym stylu.  Tak szczerze to nawet sie cieszę, na prawdę.
Siedziałam tak i rozmyślałam, aż w końcu zwlokłam się z łóżka i zaciągnęłam Lunę do lekcji. Na dole przy naszym stoliku czekała już Marietta, widocznie czegoś od nas chciała. Po położeniu wszystkich pergaminów i piór zajęłyśmy z Luną swoje miejsca.
- No co tak długo? - spytała Marietta wyszczerzając zęby. - Myślałam, że zdąrzymy się tu zestarzeć.
- Nie dramatyzuj, tak źle nie było - Luna przyglądała się jej przez chwilę spod przymrużonych powiek, po czym zabrała się za zadania. Wygrzebałam ze sterty pergamin i wzięłam się za dość proste zadanie z eliksirów. Marie przypatrywała sie naszej pracy, odetchnęła lekko zniecierpliwiona, po czym zaczęła wyniosłym tonem:
- Dziewczyny... Mam do was ogromną prośbę.
- Mów śmiało - powiedziałyśmy razem z Luną.
- Tej nocy - rozejrzała się, po czym nachyliła się nad stolikiem i kontynuowała szeptem. - Nie będę spać w naszej sypialni. Mam plany na całą noc. Nie wydajcie mnie tylko nikomu. Proszę was o to - powiedziała spoglądając nam w oczy. - BŁAGAM.
- Dobrze. Myślę, że nie będzie z tym problemu - odpowiedziałam, mrugając do Luny.
Mogłam się założyć, że poleci do swoich nowych kumpel albo jakimś cudem do Cedrika. Bardzo dobrze, przynajmniej noc będzie spokojna. Mam nadzieję, że się dobrze wyśpię.

9 komentarzy:

  1. Super :D
    Zdaje mi się, że tors to ma bardziej chłopak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale spotkałam się nie raz z sytuacją że tors jest u dziewczyny (nie chodzi mi że decha czy coś xD) w różnego typu opowiadaniach :p xD

      Usuń
    2. Też miałam zwrócić na to uwagę, ale skoro tak, to nie będę się sprzeczać :D A rozdział jest świetny. Może wreszcie będzie z Harrym :D

      Usuń
  2. omg !!!
    to jest boskie

    OdpowiedzUsuń
  3. huhuhu!!! znalazłam literówkę :D "Cerki" napisałaś i zjadłaś "d" jedyna literówka, którą zapamiętałam.
    jest super, extra, i chce więcej ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Pisz szybciej kolejną część, bo czekamy

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudnie piszesz ;)
    BArdzo fajne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super.
    Bardzo fajnie napisane. Kiedy kolejna część?
    Nie mg sie doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne przemyślenia cho. Nadały świetnego nastroju całemu opowiadaniu.

    OdpowiedzUsuń

*Komentarz jest dla nas motywacją, a jeśli coś Ci w danym rozdziale nie pasuje lub jest błąd napisz to w komentarzu. Postaramy się to zmienić.
* Staraj się komentować treść rozdziału. :)
*Weryfikacja obrazkowa wyłączona
* Nie zostawiaj linków do swojego bloga pod rozdziałem.
*Używaj Mapy Huncwotów i Myślodsiewni