czwartek, 3 lipca 2014

'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 8

Następny! :D Dzięki, że w miarę szybko dodaliście tyle komentów, choć niektóre nie powinny się liczyć. Ale co tam, ważne że są.
ZA 5 KOMENTARZY następny! ;)

~~~

Dzisiejszy dzień zaczął się od lekcji Eliksirów. Po śniadaniu zeszliśmy do jak zwykle zimnych lochów. W środku sali lekcyjnej czekali już Puchoni, z którymi mieliśmy te zajęcia.
Niedługo po nas do klasy wkroczył Snape, z tym swoim pogardliwym spojrzeniem i tłustymi, czarnymi włosami do ramion. Naszym dzisiejszym zadaniem było przyrządzenie Eliksiru Rozśmieszającego.
Profesor wypisał nam na tablicy składniki, a my zabraliśmy się do pracy. Potrzebowałam paru skarabeuszy, korzeń imbiru i żółć pancernika. Gdy miałam już potrzebne składniki, zaczęłam je odmierzać, kroić, ucierać - według spisanego przepisu. Mniej więcej w połowie lekcji do mojego stanowiska podszedł Snape, przyglądając się wywarowi.
- Za mało utartych skarabeuszy, panno Chang. Ale i tak idzie pani lepiej niż większości zebranych tu uczniów - rzekł, po czym zmierzył wszystkich przenikliwym spojrzeniem i kontynuował - może powinna pani udzielać jakichś korepetycji słabszym? Na przykład panu Potterowi?
Zaczerwieniłam się lekko na ten komentarz, czując praktycznie wszystkie spojrzenia skierowane na mnie.
- Dziękuję, panie profesorze. Nie uważam jednak, że nadaję się do udzielania korepetycji - odpowiedziałam, sięgając po parę brakujących skarabeuszy.
Oddalił się ode mnie, nadzorując poczynania innych i wytykając im małe niedociągnięcia. Zaglądając do kociołka Padmy Patil mruknął coś o uczniowskiej zniewadze. Natomiast przechodząc obok stanowiska Marietty siedzącej dziś z Cedrikiem - zatrzymał się i odchrząknął, przyciągając na siebie uwagę.
- A oto przykład kompletnego braku pojęcia o tym, co się robi. - odezwał się do całej klasy - Czy pan w ogóle wie, co miał pan zrobić, panie Diggory? - spytał ostro.
- Ee.. Eliksir... - jąkał się, po czym spojrzał na tablicę - Rozśmieszający.
Marie cicho zachichotała z jego roztrzepania.
- Z czego się panna śmieje? Z powodu głupoty swojego kolegi? Bo na pewno nie przez ten pseudo-eliksir.
Paru uczniów roześmiało się. Snape rozejrzał się po klasie, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się jadowicie.
- Na następnej lekcji Eliksirów panna Edgecombe będzie siedziała razem z panną Lovegood, a pan Diggory z panną Chang. Może wtedy się czegokolwiek nauczycie.
Wymieniłyśmy z Luną skonsternowane spojrzenia, a następnie spojrzałyśmy w kierunku przed chwilą skarconej pary. Marietta wpatrywała się w Snape'a ciskając w niego niemalże widocznymi piorunami. Cedrik natomiast zerknął ukradkiem na mnie, po czym odwrócił wzrok nad czymś rozmyślając.
Dalsza część lekcji minęła nam już bez takich uwag.

***

Reszta lekcji minęła mi bez większych sensacji. Jak zwykle czekała na nas masa pracy domowej, do której zabrałam się od razu po zjedzeniu obiadu. Starałam robić wszystko w miarę dokładnie w ekspresowym tempie - miałam już plany na późne popołudnie. Pisząc ostatnie linijki pracy na Historię Magii, zaczęłam zbierać gorączkowo pozostałe przedmioty. Pobiegłam z nimi do dormitorium, aby pochować to wszystko, przebrać się i związać włosy w niski kucyk. Otwierając drzwi natknęłam się na Mariettę.
- Um... przepraszam - wybełkotałam wpadając na nią przypadkowo.
Złapała mnie mocno za nadgarstek, gdy próbowałam ją wyminąć.
- Słuchaj, nie jestem zadowolona z dzisiejszej akcji Snape'a - zaczęła - I myślę, że dobrze o tym wiesz.
Milczałam, czekając na kontynuację jej wypowiedzi.
- Mam nadzieję, że nie odstawisz żadnej szopki - przeszyła mnie surowym i nieco podejrzliwym wzrokiem.
- A co niby miałabym twoim zdaniem zrobić? - odrzekłam.
- Nie wiem, ale jeżeli dowiem się, że poróżniłaś nas, nagadałaś coś na mnie lub cokolwiek podobnego... - nie dokończyła.
- Eh, Marie, przecież nie próbowałabym ci go odbić. O to ci chodzi, tak? - zamilkłam wyczekująco - A nawet gdybyś w to nie uwierzyła, wiedz, że umawiam się z kimś innym.
Po tych słowach odwróciłam się od niej, kompletnie ignorując to, co ma zamiar teraz zrobić. Poszła sobie. A ja wyszykowałam się, po czym ruszyłam na umówione spotkanie.


Idąc przez błonia cieszyłam się, że założyłam pod szatę ciepły sweterek. Dzisiaj pogoda była wyjątkowo wietrzna i ponura. Szłam dość szybkim tempem, więc dotarłam do celu w krótkim czasie.
Usiadłam na trybunach widowni i czekałam, aż drużyna Gryfonów wejdzie na puste boisko.
Nie musiałam długo czekać. Wszyscy wkroczyli na boisko, na czele z Woodem, którego uśmiech nieco zbladł gdy mnie zauważył. Pomachałam do Harrego, gdy ten uśmiechnął się do mnie, opędzając od nękających go bliźniaków. Dla Weasley'ów była to świetna okazja do żartów.
Po krótkim upomnieniu Wooda wszyscy dosiedli swoich mioteł i wzbili się w powietrze. Zaczął się trening. Obserwowałam z zaciekawieniem wysiłki każdego z graczy, zerkając co jakiś czas na Harrego, krążącego nad głowami innych niczym głodny sęp. W pewnym momencie zauważyłam, jak znicz przemyka tuż przy łokciu Katie Bell i już miałam wstać i dać znak szukającemu, ale powstrzymałam się. Przecież to ich trening. Chłopak po chwili też go zauważył i pomknął w jego kierunku jak strzała. Widziałam to skupienie na jego twarzy, gdy wirował w powietrzu, nurkował, hamował i wzlatywał w górę w celu złapania tej małej piłeczki. Złapał ją zwinnie i zakręcił w miejscu. Reszta drużyny nadal ćwiczyła taktykę, a on z wielkim uśmiechem podfrunął na swej miotle w moją stronę. Poprawiłam instynktownie szatę i odwzajemniłam uśmiech.
- To było niezłe - powiedziałam, gdy wylądował gładko tuż przy mnie.
- To? A, dzięki - rzucił od niechcenia.
- Wood nie będzie na ciebie zły, że tak po prostu ze mną gadasz w środku treningu?
- Nie. Chyba. Dziś złapałem go wyjątkowo szybko - odpowiedział podnosząc rękę i wpatrując się w błyszczącą, złotą piłeczkę - Bardziej zły był z powodu twoich odwiedzin - przeniósł wzrok na mnie.
- Pewnie myślał, że podkabluję komuś waszą taktykę?
- Twierdzi, że to nierozważne. Powinniśmy ćwiczyć w tajemnicy i mieć swoje asy w rękawie. - rzekł, po czym wyprostował się, przyjął poważny wyraz twarzy i złapał się pod boki - Każdy z nas chce zdobyć Puchar Quiditcha dla Gryffindoru, dlatego musimy ćwiczyć do upadłego i nie dać się rozpraszać przez błahostki - wyrecytował.
Zaśmiałam się razem z nim.
- W pewnym sensie ma rację - zachichotałam.
Nasza rozmowa nie trwała jednak zbyt długo.
- No, kochasie, kończcie te urocze chichotki. Potter, lepiej wracaj na boisko. Wood i tak nie jest zachwycony pomysłem z widownią - rzekł Fred, zatrzymując się nad nami w powietrzu i mierzących nas rozbawionym spojrzeniem.
- Niedługo skończymy - Harry puścił mi oczko, wsiadając na miotłę.
Reszta treningu Gryfonów minęła już bez nieplanowanych przerw. Gdy wreszcie skończyli, Harry wybiegł z szatni jako pierwszy zmierzając truchtem w moim kierunku. Jego czarne włosy były lekko spocone i rozczochrane przez wiatr.
Szliśmy razem powoli w stronę zamku rozmawiając i śmiejąc się. Robiło się coraz chłodniej i zbliżała się pora kolacji. Gdy znaleźliśmy się już w środku, wszyscy zaczęli schodzić do Wielkiej Sali.
Rozstaliśmy się dopiero przy stole Krukonów, umawiając przy okazji na następne spotkanie.
Usiadłam na swoim miejscu podążając wzrokiem za oddalającą się sylwetką Harrego.
- Heeeej, ziemia do Chooooo - zaczęła Luna, wymachując ręką tuż przed moją twarzą.
- Um, sorka. - zarumieniłam się - Jak tam? Byłaś z Draco?
- Tak, było świetnie. Uwielbiam te jego zwariowane pomysły. A jak tobie czas minął na treningu z Harrym? - przyjaciółka pochyliła się i puściła mi oczko.
- Dobrze. Jest taki zabawny - spojrzałam w stronę stołu Gryfonów - wpadliśmy na pomysł, żeby znów urządzić taką... podwójną randkę.
- Niezły pomysł. Wyślę sówkę do Draco. - powiedziała, chwytając w rękę dwie grzanki i odeszła od stołu.
Właśnie nakładałam sobie na talerz ciepłe kiełbaski, gdy na przed chwilą opuszczone miejsce Luny usiadła Marietta.
- Luny z tobą nie ma? - spytała, rozglądając się.
- Musiała wyjść wcześniej, żeby wysłać komuś wiadomość.
- Pewnie temu swojemu chłoptasiowi, no ale mniejsza o to. Słyszałam, że zadajesz się z Harrym - uśmiechnęła się, jak mi się zdawało, życzliwie.
- Ym, taaak - odpowiedziałam trochę zakłopotana.
- O, jak miłoo - zaszczebiotała.
Po chwili ciszy, gdy próbowałam zjeść swoje kiełbaski, dodała:
- Czy to znaczy, że mam pewność co do ciebie i Cedriczka?
- Cedriczka? - zakrztusiłam się dyniowym sokiem
- Ych, tak na niego mówię - fuknęła - Pamiętaj, ostrzegam cię. Bez jakichś głupich wkrętów.
Po tym wstała i odeszła siadając o parę miejsc dalej. Skończyłam w spokoju swoje kiełbaski, rozmyślając nad jej dziwnym zachowaniem. Zazwyczaj nie była taka natrętna. Czyżby coś ukrywała i bała się, że może wyjść na jaw? Nie wiem.

16 komentarzy:

  1. Super :D
    Jakim cudem Cho i Luna mają razem lekcje? I Padma
    Ale i.tak.fajne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakim cudem u cb Draco z Potterem się jakby kumplują? xD Tu przecież wszystko jest możliweeee xd

      Usuń
    2. Stwierdzili, że nienawiść do niczego nie prowadzi. I się pogodzili

      Usuń
  2. Świetne. Bardzo mi się podoba to opowiadanie i cały pomysł na ta parę. to jest mój ulubiony paring.
    Piszesz cudownie. Jak dla mnie czyta się lekko. Na razie przeczytam wszystkie twoje opowiadania. A potem wezmę się za inne z tego bloga.
    Ile go już prowadzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten blog w niedzielę będzie miał równo rok z miesiącem.
      A mój pierwszy rozdział pojawił się 13.06.13 czyli też już rok z kawałeczkiem.

      Dziękuję bardzo za Twoją opinię. Cieszę się, że to co robię komuś się podoba ;)

      Usuń
  3. Awww ;3 to jest Cudowne. <333333333333.
    Czekam na dalszą część
    kiedy będzie?,??????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się ją dodać jutro. Trochę zbyt długo czekacie.

      Usuń
  4. Świetne, to są wątki które można by dodać w oryginale Harrego :D
    Na pewno będę częściej do ciebie zaglądać ;-)

    Zapraszam do siebie:
    ogrod-pelen-kartek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa ;)

      Chętnie zajrzę do Ciebie :)

      Usuń
  5. Cudowne ;) Mam nadzieję, że powrócisz jeszcze do sprawy tego listu do Cedrika. Czy Cho nie jest zainteresowana juz tym listem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomniałam o tym liście i Cho też go nie zapomniała :D Szykuję już plany na następne rozdziały i mogę zdradzić, że będzie tam sprawa listu.
      Cieszę się, że to poruszyłaś ^^ ;)

      Usuń
  6. Tak bardzo kocham twoje opowiadania, są takie bhbidbvcdsbc nieźle się wciągnęłam <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć ludziu ;3 Zostałaś nominowana do Libster Award ;) Cieszysz się? ;D
    Więcej informacji znajdziesz u mnie.
    http://peoplebirds.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
    Pozdrawiam - Normalna ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziś nie mam weny do tworzenia jakichś ciekawszych komentarzy, więc napiszę tylko, że czekam na następny rozdział :D
    chyba-oczytany.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny post :D Obserwuję cię :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Grr... Nie lubię tej całej Marietty :( Ale ta cała akcja z Harrym i Cho była piękna. Trzymaj tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń

*Komentarz jest dla nas motywacją, a jeśli coś Ci w danym rozdziale nie pasuje lub jest błąd napisz to w komentarzu. Postaramy się to zmienić.
* Staraj się komentować treść rozdziału. :)
*Weryfikacja obrazkowa wyłączona
* Nie zostawiaj linków do swojego bloga pod rozdziałem.
*Używaj Mapy Huncwotów i Myślodsiewni