Cześć! Tu Gabi (MuGinny ze stronki ;P).
Chcę Wam życzyć, więc życzę:
Szampańskiego Sylwestra i kolorowych fajerwerek, a w przyszłym roku samych przyjemności, dobrych ocen, mnóstwa przyjaciół, miłych chwil oraz by okazał się on jeszcze lepszy niż ten, który właśnie mija.
No i oczywiście, byście trwali tu z nami i aby Wasze grono tutaj się powiększało <3
Więc wesołego sylwestra, kochani. Tylko nie latajcie o północy na miotłach, żeby w Was żadna petarda nie trafiła, bo możecie nie zdążyć wypowiedzieć zaklęcia xD
Pa ;*
wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 23 grudnia 2013
Świąteczna przerwa
Cześć! :) Postaram się dzisiaj napisać rozdział, chociaż pewnie będzie krótki. Informuję, że przez święta nie będę pisać, nie będzie mnie też na stronce, rozumiecie.
Za to po świętach wznawiam działalność.
Myślę, że Kasia też tak zrobi ;P
Za to po świętach wznawiam działalność.
Myślę, że Kasia też tak zrobi ;P
piątek, 6 grudnia 2013
'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 5
No i wreszcie jest! :D Może i trochę krótki, ale za to mam wenę i już biorę się za następny rozdział. A tak na marginesie, to życzę Wam wesołych mikołajek! ^^ Miłego czytania.
- Nie mogę uwierzyć! - krzyknęłam trochę za głośno.
- Nie mogę uwierzyć! - krzyknęłam trochę za głośno.
- No, dziwne, co nie? Podejrzane, myślę, że powinnyśmy zorganizować śledztwo - powiedziała stanowczo Luna.
- Śledztwo? - spytałam lekko rozweselona.
- Śledztwo? - spytałam lekko rozweselona.
- Tak. No, dawaj ruszamy - złapała mnie za rękę i pociągnęłam, abym wstała.
Cała sprawa wydawała mi się dziwna. Jak on zinterpretował ten list, że wygaduje o mnie takie rzeczy? Ja, nie mogę się zdecydować? Nie rozumiem o co mu chodzi, a mówi się, że to kobiety są skomplikowane. Na początku pomysł Luny wydał mi się dziwny i śmieszny. Troszkę szalony. Ale tak w sumie, to nie jest zły pomysł. W końcu przydałoby się to wszystko wyjaśnić!
***
Doszłyśmy na miejsce! Stałyśmy przed wejściem do wieży gryfonów. Stałyśmy jak dwa słupy soli. Szczęśliwym trafem jakaś mała gryfonka zmierzała w naszą stronę, poprosiłam ją więc, aby zawołała Harry'ego. Z tego co wiem, to zazwyczaj o tej porze wyleguje się przed kominkiem.
Po paru minutach ukazał nam się z dużym uśmiechem.
Cała sprawa wydawała mi się dziwna. Jak on zinterpretował ten list, że wygaduje o mnie takie rzeczy? Ja, nie mogę się zdecydować? Nie rozumiem o co mu chodzi, a mówi się, że to kobiety są skomplikowane. Na początku pomysł Luny wydał mi się dziwny i śmieszny. Troszkę szalony. Ale tak w sumie, to nie jest zły pomysł. W końcu przydałoby się to wszystko wyjaśnić!
***
Doszłyśmy na miejsce! Stałyśmy przed wejściem do wieży gryfonów. Stałyśmy jak dwa słupy soli. Szczęśliwym trafem jakaś mała gryfonka zmierzała w naszą stronę, poprosiłam ją więc, aby zawołała Harry'ego. Z tego co wiem, to zazwyczaj o tej porze wyleguje się przed kominkiem.
Po paru minutach ukazał nam się z dużym uśmiechem.
- O, cześć. A więc to wy mnie wołałyście? O co chodzi? - spytał zaciekawiony.
- Em... Harry, mamy taką małą prośbę - uśmiechnęłam się lekko.
- Dla ciebie... - zawiesił się, zaczerwienił i szybko poprawił - znaczy dla was wszystko. Więc?
- Słuchaj, potrzebna jest nam twoja peleryna niewidka. Byś nam ją pożyczył na dzień, dwa, co? - spytała Luna, szturchając chłopaka lekko w ramię.
- Em... spoko. A mogę wiedzieć do czego się przyda?
- Jak na razie to tajemnica. Może potem ci opowiemy, ok? Proszę - zrobiłam duże oczy i lekki uśmiech.
Myślę, że podziałało.
- Dobra, zaraz przyniosę. - powiedział, po czym pobiegł w stronę drzwi ich pokoju wspólnego.
***W dniu meczu quidditcha***
Tak! Pierwsza część planu za nami. Peleryna - jest! Teraz coś trudniejszego. Na szczęście dla nas, dzisiaj mecz quidditcha. Poprosiłam Freda i Georga, aby wymyślili coś dla mnie, jakieś lekkie przeziębienie. Nauczyciele zgodzili się zostawić mnie. W końcu jestem, cytuję: "Na tyle odpowiedzialna, żeby zostać sama w szkole. Nic się nie stanie". Czas więc działać. Gdy większość już udała się na mecz, ja wzięłam różdżkę w rękę i zaczęłam szeptać zaklęcie. Po chwili pojawiła się druga ja, jako śpiąca w łóżku holograficzna Cho. Tak na wypadek, gdyby ktoś postanowił mnie odwiedzić. Natomiast ja, ta prawdziwa, schowałam różdżkę i zarzuciłam na siebie niewidkę Harry'ego. Ruszyłam na przód. Najgorzej było dostać się do pokoju domu Cedrika. Ale jakoś poszło.
Postanowiłam użyć magii by odszukać dormitorium Diggory'ego. Udało się!
Weszłam do środka. Zaczęłam szukać po jego półkach, łóżku... wszędzie.
Już miałam się poddać, gdy w końcu gdzieś pod szafką dostrzegłam przedarty na pół list. List ode mnie. Postanowiłam go sprawdzić. Usiadłam na łóżku i delikatnie złączyłam kartki.
- Em... spoko. A mogę wiedzieć do czego się przyda?
- Jak na razie to tajemnica. Może potem ci opowiemy, ok? Proszę - zrobiłam duże oczy i lekki uśmiech.
Myślę, że podziałało.
- Dobra, zaraz przyniosę. - powiedział, po czym pobiegł w stronę drzwi ich pokoju wspólnego.
***W dniu meczu quidditcha***
Tak! Pierwsza część planu za nami. Peleryna - jest! Teraz coś trudniejszego. Na szczęście dla nas, dzisiaj mecz quidditcha. Poprosiłam Freda i Georga, aby wymyślili coś dla mnie, jakieś lekkie przeziębienie. Nauczyciele zgodzili się zostawić mnie. W końcu jestem, cytuję: "Na tyle odpowiedzialna, żeby zostać sama w szkole. Nic się nie stanie". Czas więc działać. Gdy większość już udała się na mecz, ja wzięłam różdżkę w rękę i zaczęłam szeptać zaklęcie. Po chwili pojawiła się druga ja, jako śpiąca w łóżku holograficzna Cho. Tak na wypadek, gdyby ktoś postanowił mnie odwiedzić. Natomiast ja, ta prawdziwa, schowałam różdżkę i zarzuciłam na siebie niewidkę Harry'ego. Ruszyłam na przód. Najgorzej było dostać się do pokoju domu Cedrika. Ale jakoś poszło.
Postanowiłam użyć magii by odszukać dormitorium Diggory'ego. Udało się!
Weszłam do środka. Zaczęłam szukać po jego półkach, łóżku... wszędzie.
Już miałam się poddać, gdy w końcu gdzieś pod szafką dostrzegłam przedarty na pół list. List ode mnie. Postanowiłam go sprawdzić. Usiadłam na łóżku i delikatnie złączyłam kartki.
Powinnam przebadać list na
spokojnie, u siebie. Wyciągnęłam różdżkę i próbowałam przypomnieć sobie
zaklęcie klonujące. Przeglądając ostatnio podręcznik z nudów natrafiłam na to
zaklęcie, zaciekawiło mnie, więc spróbowałam się go nauczyć.
Wzięłam wdech. Muszę się skupić. Uniosłam różdżkę i zaczęłam wypowiadać zaklęcie, rzucając je następnie na przerwane kartki. Po chwili pojawiła się taka sama kartka. Były na niej nawet te same plamki i kłębki kurzu. Fu. Przeczyściłam kartkę i schowałam ją do kieszeni. Tą oryginalną schowałam z powrotem pod szafkę. Wstałam, otrzepałam się, poprawiłam niewidkę i wyszłam.
Wzięłam wdech. Muszę się skupić. Uniosłam różdżkę i zaczęłam wypowiadać zaklęcie, rzucając je następnie na przerwane kartki. Po chwili pojawiła się taka sama kartka. Były na niej nawet te same plamki i kłębki kurzu. Fu. Przeczyściłam kartkę i schowałam ją do kieszeni. Tą oryginalną schowałam z powrotem pod szafkę. Wstałam, otrzepałam się, poprawiłam niewidkę i wyszłam.
Byłam już u siebie. Wyciągnęłam
list i za pomocą odrobiny magii złączyłam go. Zaczęłam czytać.
Drogi
Cedriku
Piszę do Ciebie w sprawie naszego… spotykania się.
Myślę, że jesteś fajnym chłopakiem, ale nie jesteś w moim guście. W ciągu tych kilku dni zrozumiałam, że jednak nie chcę być z tobą w związku. Widzisz, zawsze Cię lubiłam, ale chyba tylko jak przyjaciela. Myślałam, że nam wyjdzie, ale jesteś inny niż myślałam. Nie pasujemy do siebie. A z resztą, zauważyłam, że ostatnio między tobą i Mariettą coś się święci. Może to z nią powinieneś być, a nie ze mną? Nie chcę odbierać Wam szczęścia, tym bardziej, że sama i tak bym z niego przy tobie nie skorzystała. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Przepraszam. To koniec.
Cho Chang
Piszę do Ciebie w sprawie naszego… spotykania się.
Myślę, że jesteś fajnym chłopakiem, ale nie jesteś w moim guście. W ciągu tych kilku dni zrozumiałam, że jednak nie chcę być z tobą w związku. Widzisz, zawsze Cię lubiłam, ale chyba tylko jak przyjaciela. Myślałam, że nam wyjdzie, ale jesteś inny niż myślałam. Nie pasujemy do siebie. A z resztą, zauważyłam, że ostatnio między tobą i Mariettą coś się święci. Może to z nią powinieneś być, a nie ze mną? Nie chcę odbierać Wam szczęścia, tym bardziej, że sama i tak bym z niego przy tobie nie skorzystała. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Przepraszam. To koniec.
Cho Chang
Nie mogłam uwierzyć w to, co przed
chwilą przeczytałam. Przecież to nie mój list! Pismo się zgadza, ale treść? Nie
wiem, co się stało. O co w tym wszystkim chodzi?
Teraz wszystko zrozumiałam, zrozumiałam, dlaczego Cedrik był taki smętny, nie odzywał się do mnie i mówił o mnie takie rzeczy.
Patrzyłam na kartkę tępym wzrokiem. I co tu teraz zrobić? Wyjaśnić Cedrikowi, że to nie jest list ode mnie? Ale spyta się skąd go znam, skoro go nie pisałam. I co wtedy? Mam powiedzieć, że w pożyczonej od Harry’ego pelerynie włamałam się do jego pokoju i grzebałam w jego rzeczach pod jego nieobecność? Nie, nie, nie. To nie wchodzi w grę. Trzeba rozegrać to inaczej. Postanowiłam dać znak Lunie. Wiem, że trwa mecz i jej nie ma, ale nie mogę czekać. Wyszłam z pokoju wspólnego. Podążałam szybkim krokiem w stronę sowiarni, gdy nagle zauważyłam Filcha. Postanowiłam udawać duszący kaszel, gdy mnie dostrzegł.
- A co panna tutaj robi? Nie powinnaś leżeć teraz w swoim pokoju? – spytał jadowicie.
- Uh, ja…
Teraz wszystko zrozumiałam, zrozumiałam, dlaczego Cedrik był taki smętny, nie odzywał się do mnie i mówił o mnie takie rzeczy.
Patrzyłam na kartkę tępym wzrokiem. I co tu teraz zrobić? Wyjaśnić Cedrikowi, że to nie jest list ode mnie? Ale spyta się skąd go znam, skoro go nie pisałam. I co wtedy? Mam powiedzieć, że w pożyczonej od Harry’ego pelerynie włamałam się do jego pokoju i grzebałam w jego rzeczach pod jego nieobecność? Nie, nie, nie. To nie wchodzi w grę. Trzeba rozegrać to inaczej. Postanowiłam dać znak Lunie. Wiem, że trwa mecz i jej nie ma, ale nie mogę czekać. Wyszłam z pokoju wspólnego. Podążałam szybkim krokiem w stronę sowiarni, gdy nagle zauważyłam Filcha. Postanowiłam udawać duszący kaszel, gdy mnie dostrzegł.
- A co panna tutaj robi? Nie powinnaś leżeć teraz w swoim pokoju? – spytał jadowicie.
- Uh, ja…
- Tak?
- Ja idę do sowiarni. Chciałam wysłać list do koleżanki – powiedziałam z lekkim udawanym uśmiechem.
- Ja idę do sowiarni. Chciałam wysłać list do koleżanki – powiedziałam z lekkim udawanym uśmiechem.
- Nie można poczekać, aż mecz się
skończy? – warknął.
- Ale ja tak lubię quidditcha. Nie mogę znieść faktu, że mnie tam teraz nie ma. Wezmę jedną małą sówkę do pokoju, żebym mogła wiedzieć co dzieje się na boisku – mówiłam z rozpaczą w głosie. Było w tym trochę prawdy. Dla dobra sprawy musiałam zrezygnować z pójścia na mecz, chociaż rzeczywiście zaczyna łapać mnie lekkie przeziębienie.
- Wy i te wasze pomysły – prychnął woźny – idź.
Jest! Pobiegłam na górę po sówkę i wróciłam do swojego dormitorium. Napisałam krótki liścik do Luny: Tu Cho. Mam wiesz którą wiadomość. Jest zupełnie inna! Nie wiem o co tu chodzi. Co proponujesz? O, podaj mi wynik meczu ;)
Przywiązałam karteczkę do nóżki sowy. Szepnęłam jej, żeby obleciała boisko dookoła i uważała na piłki, po czym wypuściłam ją przez okno. Teraz pozostaje mi tylko czekać.
/Mam nadzieję, że Wam się podobało. ;P Komentujcie. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia - piszcie śmiało. Przyjmuję UZASADNIONĄ krytykę. Niedługo next.
- Ale ja tak lubię quidditcha. Nie mogę znieść faktu, że mnie tam teraz nie ma. Wezmę jedną małą sówkę do pokoju, żebym mogła wiedzieć co dzieje się na boisku – mówiłam z rozpaczą w głosie. Było w tym trochę prawdy. Dla dobra sprawy musiałam zrezygnować z pójścia na mecz, chociaż rzeczywiście zaczyna łapać mnie lekkie przeziębienie.
- Wy i te wasze pomysły – prychnął woźny – idź.
Jest! Pobiegłam na górę po sówkę i wróciłam do swojego dormitorium. Napisałam krótki liścik do Luny: Tu Cho. Mam wiesz którą wiadomość. Jest zupełnie inna! Nie wiem o co tu chodzi. Co proponujesz? O, podaj mi wynik meczu ;)
Przywiązałam karteczkę do nóżki sowy. Szepnęłam jej, żeby obleciała boisko dookoła i uważała na piłki, po czym wypuściłam ją przez okno. Teraz pozostaje mi tylko czekać.
/Mam nadzieję, że Wam się podobało. ;P Komentujcie. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia - piszcie śmiało. Przyjmuję UZASADNIONĄ krytykę. Niedługo next.
czwartek, 21 listopada 2013
Cześć
Podobny post do Kasi. Taaak, niestety szkoła robi swoje. Po prostu nie mam czasu! Przez ostatnie dwa dni na neta weszłam dosłownie na 15 minut. Zdążyłam jedynie zrobić sesję ze słówek i ogarnąć mniej więcej fejsa. Nie mam wolnej chwili na pisanie, ale już jutro piąteczek! Zamierzam przez weekend napisać dwa rozdziały, a potem je Wam dodać ;)
Dobra, to tyle. Nie przedłużając - pa.
Dobra, to tyle. Nie przedłużając - pa.
wtorek, 19 listopada 2013
Witam.
Chcę Was poinformować, że co najmniej do następnego piątku nie dodam kolejnego rozdziału, ponieważ nie mogę pisać. Byłam dziś u okulisty i musiałam oddać okulary i odbiorę je dopiero w następny piątek. Bardzo Was za to przepraszam.
W zamian łapcie:
Kasia
W zamian łapcie:
Kasia
niedziela, 10 listopada 2013
'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 4
Proszę Was o KOMENTARZE! :) Dziękuję. Miłego czytania.
Początek dnia był normalny, przechadzka z Luną i Mariettą, śniadanie, lekcje.
Zauważyłam, że Luna parę razy jakby chciała mi coś powiedzieć. Otwierała usta, już słyszałam pierwsze sylaby, gdy nagle przerywała, cichła i zamykała buzię. Nieco dziwne.
Od rana była jednak wesoła. Cieszyłam się razem z nią.
Prace domowe miałyśmy już za sobą i szłyśmy sobie spokojnie przez korytarz, gdy nagle przybiegła Marrie.
- Cześć, Cho, szybko, muszę ci coś powiedzieć - zaczęła chichotać przyjaciółka.
- Em, Luna, pozwolisz? - spytałam.
Luna zmierzyła Mariettę podejrzliwym wzrokiem, uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową.
- W takim razie zobaczymy się z tobą za jakieś pół godziny, nie Marrie? - powiedziałam, po czym odwróciłam się i poszłam za Mariettą.
- Nie uwierzysz, co się stało. Mam dla ciebie 2 wiadomości. Dobrą i złą - powiedziała dziewczyna.
Właśnie stanęłyśmy sobie w zacisznym zakątku, gdzie nikt nam raczej nie przeszkodzi. Jestem ciekawa, co takiego ma mi do przekazania przyjaciółka.
- Hmmm... to może zacznijmy od tej lepszej, co?
- Więc słuchaj. Uwaga... mam chłopaka! - krzyknęła nieco za głośno Marietta, po czym odruchowo zakryła usta dłonią. Pewna dama, która właśnie spała na swym obrazie przebudziła się, wygarnęła Marrie, ofuknęła ją i odeszła 'pożalić się swoim przyjaciółkom'.
- Jędza - wyszeptała dziewczyna.
- No, dobra, a teraz ta zła wiadomość - powiedziałam na jednym takcie.
- Jak by tu... widzisz, moim chłopakiem jest Cedrik.
Wybałuszyłam na nią oczy. Nie mogłam uwierzyć. Stałam tak w milczeniu i pewnie wyglądałam na nieobecną.
- Widzisz, powiedział mi coś w sekrecie. Tylko nie wypaplaj, dobrze? - uśmiechnęła się lekko do mnie, po czym zaczęła dalej - Wiem, że nie wypaplasz. Tylko nie bierz sobie tego do serca. Powiedział mi, że jesteś dziwna. Nie potrafisz się zdecydować i ma już tego dość. Ma dość ciebie.
Zrobiła nieco smutną minę i położyła mi rękę na ramieniu. Lecz na jej twarzy znów pojawił się lekki uśmieszek.
- Nie uwierzysz, jak to się stało. Wyszłam na placyk, tak sobie odpocząć i przyszedł on. Zaczęliśmy rozmawiać, no i w końcu zaczął mówić to o tobie - opowiadała Marrie w naszej drodze powrotnej, jej wcześniejsze słowa zaczęły do mnie docierać - a potem stwierdził, że ja jestem inna, taka jak lubi. I spytał się mnie czy chcę się z nim spotykać. Czułam jak mi latają motylki w brzuchu, na prawdę! To było coś niezwykłego, gdy się tak na mnie patrzył - nadal ciągnęła dziewczyna. Świergotała jak poranny ptaszek.
Doszłyśmy na jeden z głównych korytarzy. Było tam sporo ludzi, postanowiłam więc od niej uciec. Zauważyłam jeszcze jak na mnie spojrzała, wzruszyła ramionami i z wielkim uśmiechem pobiegła do reszty dziewczyn. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Obraz mi się rozmazywał, ledwo widziałam, jednak biegłam przed siebie i nie zwracałam uwagi na tych wszystkich potrąconych przeze mnie przechodni.
W pewnym momencie jednak zderzyłam się z kimś zbyt mocno i upadłam.
- O, Cho! - usłyszałam znajomy mi głos. Był to Ron.
- Pp-przeee..przepppraszzam - wyjąkałam.
- Nic się stało... Ej, czy ty... płaczesz? - zaczął mi się przyglądać - co się stało?
- Ppp...przeppraaszam, niee tterraz, chcę bb..być ssama - wyjąkałam ponownie, po czym pognałam w stronę naszej wieży.
Tak, teraz jedyne czego potrzebowałam to samotność i trochę czekolady.
Wtargnęłam do pokoju wspólnego. Nie obchodziło mnie, że wszyscy nieco dziwnie mi się przyglądali. Pobiegłam do mojego dormitoium i zatrzasnęłam z hukiem drzwi. Padłam na łóżko i zalałam się łzami. Czułam, że zamoczyłam już kołdrę. Nie obchodziło mnie to. Pozwoliłam moim uczuciom w postaci słonego płynu wypływać z oczu.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam analizować wszystko. Jak to się stało, że Cedrik coś takiego o mnie mówił? Przecież Marietta nie mogłaby mnie okłamać, nie ona. Przecież przyjaźniłyśmy się już tyle lat.
Ale ona też ostatnio się zmieniła, miałam wrażenie, że nie jestem dla niej tak ważna jak kiedyś. Mówiła to wszystko z taką lekkością, jakby się z tego cieszyła. Cieszyła się z mojego nieszczęścia.
Miałam już wszystkiego dosyć. To wszystko jest takie skomplikowane. Wydawało mi się, że wszystko idzie dobrze. Zakochałam się. Nawet wysłałam Cedrikowi list, z propozycją jakiegoś spotkania. Myślałam, że on też tego chce. Nic już z tego nie rozumiem. Nic.
Nie wiem ile już tak siedziałam. Nagle ocknęłam się. Zapomniałam o Lunie. Ech, znajdzie mnie. Nie chce mi się ruszać z tego miejsca. Usłyszałam, że ktoś się zbliża. Była to ona, Luna.
- Cho? Ty płaczesz? - spytała Luna - A to podła żmija - zaczęła wymieniać obelgi wymachując pięścią, co mnie trochę rozbawiło, ale nie na długo.
- Co ci ona zrobiła, co? - dopytywała.
- Cedrik - wymamrotałam - Byliśmy świeżą parą. Od ilu dni? 3? A on to skończył, zanim w ogóle się zaczęło - podsumowałam.
- Och, Cho. Nie przejmuj się nimi. Nie wiem, co odwaliło Cedrikowi, ale wiem, że popełnił wieeelki błąd. A ona nie zasługuje na twoją przyjaźń, jeśli cię rani i cieszy się z twojego smutku - Luna siadła obok i głaskała mnie po głowie.
Była moim jedynym pocieszeniem w tej chwili. Dobrze, że mam chociaż ją.
Opowiedziałam jej wszystko, słowo w słowo. Luna słuchała z zaciekawieniem, a jej pięści zaciskały się. Gdy skończyłam zerwała się z łóżka i zaczęła:
- Wygarnę mu. Tak! Nie będzie mi tu krzywdził przyjaciółki.
- Daj spokój, Luna. - powiedziałam ocierając łzy.
- Żadne daj spokój. Jak to jesteś dziwna? Jak niezdecydowana? Trzeba z nim stanowczo pogadać! - wrzasnęła ze złością.
- Już ja wiem, jak ta twoja rozmowa z nim będzie wyglądała - rzekłam z zapewne dziwnym wyrazem twarzy, ponieważ Luna zaczęła mi się przyglądać i lekko chichotać.
- Ech, dobra. Masz tu siedzieć, rozumiesz? Ja idę go poszukać - powiedziała władczym tonem.
- Nie mam zamiaru się stąd ruszać. Nie w takim stanie. Jak ja w ogóle wyglądam? - spytałam, podnosząc lekko do góry wzrok.
- Taaaak, nie w takim stanie - uśmiechnęła się krzywo - To ja idę - powiedziała, po czym zamknęła drzwi i już jej nie było.
Sięgnęłam po moją różdżkę, machnęłam nią w powietrzu i przed moją twarzą zaczęła pojawiać się substancja. Po chwili ukształtowała się w zwierciadło. No tak. Czerwona twarz, opuchnięte oczy. Okropność. Machnęłam szybko różdżką, tym razem aby substancja zniknęła.
***
- Cho... CHO! CHO!! - słyszałam coraz wyraźniej jakiś głos wołający moje imię.
-Mhm trrp - zaczęłam mamrotać coś niezrozumiałego.
- No, już! Wstawaj - czułam jak ktoś zaczyna trząść moim ramieniem. Zaczęłam odzyskiwać świadomość, przebudzałam się. Po pewnej chwili otworzyłam zaspane oczy i ujrzałam stojącą na de mną Luną, usiłującą mnie dobudzić.
- Co? Jak? - spytałam trochę niemrawo.
- No, wreszcie. Widzę, że zrobiłaś sobie małą drzemkę. To dobrze. Od razu trochę lepiej wyglądasz - powiedziała siadając obok mnie.
:) Wreszcie rozdział <3 No, to teraz czekam na Wasze komentarze ;) Proszę, KOMENTUJCIE. Podobał Wam się rozdział? A może macie też jakieś zastrzeżenia? Piszcie :)
Początek dnia był normalny, przechadzka z Luną i Mariettą, śniadanie, lekcje.
Zauważyłam, że Luna parę razy jakby chciała mi coś powiedzieć. Otwierała usta, już słyszałam pierwsze sylaby, gdy nagle przerywała, cichła i zamykała buzię. Nieco dziwne.
Od rana była jednak wesoła. Cieszyłam się razem z nią.
Prace domowe miałyśmy już za sobą i szłyśmy sobie spokojnie przez korytarz, gdy nagle przybiegła Marrie.
- Cześć, Cho, szybko, muszę ci coś powiedzieć - zaczęła chichotać przyjaciółka.
- Em, Luna, pozwolisz? - spytałam.
Luna zmierzyła Mariettę podejrzliwym wzrokiem, uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową.
- W takim razie zobaczymy się z tobą za jakieś pół godziny, nie Marrie? - powiedziałam, po czym odwróciłam się i poszłam za Mariettą.
- Nie uwierzysz, co się stało. Mam dla ciebie 2 wiadomości. Dobrą i złą - powiedziała dziewczyna.
Właśnie stanęłyśmy sobie w zacisznym zakątku, gdzie nikt nam raczej nie przeszkodzi. Jestem ciekawa, co takiego ma mi do przekazania przyjaciółka.
- Hmmm... to może zacznijmy od tej lepszej, co?
- Więc słuchaj. Uwaga... mam chłopaka! - krzyknęła nieco za głośno Marietta, po czym odruchowo zakryła usta dłonią. Pewna dama, która właśnie spała na swym obrazie przebudziła się, wygarnęła Marrie, ofuknęła ją i odeszła 'pożalić się swoim przyjaciółkom'.
- Jędza - wyszeptała dziewczyna.
- No, dobra, a teraz ta zła wiadomość - powiedziałam na jednym takcie.
- Jak by tu... widzisz, moim chłopakiem jest Cedrik.
Wybałuszyłam na nią oczy. Nie mogłam uwierzyć. Stałam tak w milczeniu i pewnie wyglądałam na nieobecną.
- Widzisz, powiedział mi coś w sekrecie. Tylko nie wypaplaj, dobrze? - uśmiechnęła się lekko do mnie, po czym zaczęła dalej - Wiem, że nie wypaplasz. Tylko nie bierz sobie tego do serca. Powiedział mi, że jesteś dziwna. Nie potrafisz się zdecydować i ma już tego dość. Ma dość ciebie.
Zrobiła nieco smutną minę i położyła mi rękę na ramieniu. Lecz na jej twarzy znów pojawił się lekki uśmieszek.
- Nie uwierzysz, jak to się stało. Wyszłam na placyk, tak sobie odpocząć i przyszedł on. Zaczęliśmy rozmawiać, no i w końcu zaczął mówić to o tobie - opowiadała Marrie w naszej drodze powrotnej, jej wcześniejsze słowa zaczęły do mnie docierać - a potem stwierdził, że ja jestem inna, taka jak lubi. I spytał się mnie czy chcę się z nim spotykać. Czułam jak mi latają motylki w brzuchu, na prawdę! To było coś niezwykłego, gdy się tak na mnie patrzył - nadal ciągnęła dziewczyna. Świergotała jak poranny ptaszek.
Doszłyśmy na jeden z głównych korytarzy. Było tam sporo ludzi, postanowiłam więc od niej uciec. Zauważyłam jeszcze jak na mnie spojrzała, wzruszyła ramionami i z wielkim uśmiechem pobiegła do reszty dziewczyn. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Obraz mi się rozmazywał, ledwo widziałam, jednak biegłam przed siebie i nie zwracałam uwagi na tych wszystkich potrąconych przeze mnie przechodni.
W pewnym momencie jednak zderzyłam się z kimś zbyt mocno i upadłam.
- O, Cho! - usłyszałam znajomy mi głos. Był to Ron.
- Pp-przeee..przepppraszzam - wyjąkałam.
- Nic się stało... Ej, czy ty... płaczesz? - zaczął mi się przyglądać - co się stało?
- Ppp...przeppraaszam, niee tterraz, chcę bb..być ssama - wyjąkałam ponownie, po czym pognałam w stronę naszej wieży.
Tak, teraz jedyne czego potrzebowałam to samotność i trochę czekolady.
Wtargnęłam do pokoju wspólnego. Nie obchodziło mnie, że wszyscy nieco dziwnie mi się przyglądali. Pobiegłam do mojego dormitoium i zatrzasnęłam z hukiem drzwi. Padłam na łóżko i zalałam się łzami. Czułam, że zamoczyłam już kołdrę. Nie obchodziło mnie to. Pozwoliłam moim uczuciom w postaci słonego płynu wypływać z oczu.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam analizować wszystko. Jak to się stało, że Cedrik coś takiego o mnie mówił? Przecież Marietta nie mogłaby mnie okłamać, nie ona. Przecież przyjaźniłyśmy się już tyle lat.
Ale ona też ostatnio się zmieniła, miałam wrażenie, że nie jestem dla niej tak ważna jak kiedyś. Mówiła to wszystko z taką lekkością, jakby się z tego cieszyła. Cieszyła się z mojego nieszczęścia.
Miałam już wszystkiego dosyć. To wszystko jest takie skomplikowane. Wydawało mi się, że wszystko idzie dobrze. Zakochałam się. Nawet wysłałam Cedrikowi list, z propozycją jakiegoś spotkania. Myślałam, że on też tego chce. Nic już z tego nie rozumiem. Nic.
Nie wiem ile już tak siedziałam. Nagle ocknęłam się. Zapomniałam o Lunie. Ech, znajdzie mnie. Nie chce mi się ruszać z tego miejsca. Usłyszałam, że ktoś się zbliża. Była to ona, Luna.
- Cho? Ty płaczesz? - spytała Luna - A to podła żmija - zaczęła wymieniać obelgi wymachując pięścią, co mnie trochę rozbawiło, ale nie na długo.
- Co ci ona zrobiła, co? - dopytywała.
- Cedrik - wymamrotałam - Byliśmy świeżą parą. Od ilu dni? 3? A on to skończył, zanim w ogóle się zaczęło - podsumowałam.
- Och, Cho. Nie przejmuj się nimi. Nie wiem, co odwaliło Cedrikowi, ale wiem, że popełnił wieeelki błąd. A ona nie zasługuje na twoją przyjaźń, jeśli cię rani i cieszy się z twojego smutku - Luna siadła obok i głaskała mnie po głowie.
Była moim jedynym pocieszeniem w tej chwili. Dobrze, że mam chociaż ją.
Opowiedziałam jej wszystko, słowo w słowo. Luna słuchała z zaciekawieniem, a jej pięści zaciskały się. Gdy skończyłam zerwała się z łóżka i zaczęła:
- Wygarnę mu. Tak! Nie będzie mi tu krzywdził przyjaciółki.
- Daj spokój, Luna. - powiedziałam ocierając łzy.
- Żadne daj spokój. Jak to jesteś dziwna? Jak niezdecydowana? Trzeba z nim stanowczo pogadać! - wrzasnęła ze złością.
- Już ja wiem, jak ta twoja rozmowa z nim będzie wyglądała - rzekłam z zapewne dziwnym wyrazem twarzy, ponieważ Luna zaczęła mi się przyglądać i lekko chichotać.
- Ech, dobra. Masz tu siedzieć, rozumiesz? Ja idę go poszukać - powiedziała władczym tonem.
- Nie mam zamiaru się stąd ruszać. Nie w takim stanie. Jak ja w ogóle wyglądam? - spytałam, podnosząc lekko do góry wzrok.
- Taaaak, nie w takim stanie - uśmiechnęła się krzywo - To ja idę - powiedziała, po czym zamknęła drzwi i już jej nie było.
Sięgnęłam po moją różdżkę, machnęłam nią w powietrzu i przed moją twarzą zaczęła pojawiać się substancja. Po chwili ukształtowała się w zwierciadło. No tak. Czerwona twarz, opuchnięte oczy. Okropność. Machnęłam szybko różdżką, tym razem aby substancja zniknęła.
***
- Cho... CHO! CHO!! - słyszałam coraz wyraźniej jakiś głos wołający moje imię.
-Mhm trrp - zaczęłam mamrotać coś niezrozumiałego.
- No, już! Wstawaj - czułam jak ktoś zaczyna trząść moim ramieniem. Zaczęłam odzyskiwać świadomość, przebudzałam się. Po pewnej chwili otworzyłam zaspane oczy i ujrzałam stojącą na de mną Luną, usiłującą mnie dobudzić.
- Co? Jak? - spytałam trochę niemrawo.
- No, wreszcie. Widzę, że zrobiłaś sobie małą drzemkę. To dobrze. Od razu trochę lepiej wyglądasz - powiedziała siadając obok mnie.
- Ym... I jak było? – spytałam siadając i przecierając oczy.
- Nie uwierzysz. Ok, więc słuchaj uważnie…
:) Wreszcie rozdział <3 No, to teraz czekam na Wasze komentarze ;) Proszę, KOMENTUJCIE. Podobał Wam się rozdział? A może macie też jakieś zastrzeżenia? Piszcie :)
czwartek, 31 października 2013
Szatańskie wyświetlenia
No hej. :D Dziwny tytuł, wiem. Ale nie bez powodu. Dzisiaj weszłam na tego bloga, patrzę na licznik, a tam - 666 wyświetleń! >,<
A przed chwilką popatrzyłam na statystyki i było, że dziś jest 66 wyświetleń, przynajmniej jak na razie ;P
Notka może trochę bezsensowna, ale co tam. Kasia też chciała, żebym tym napisała, więc jest.
Prosiła mnie też, żebym do tej notki coś wstawiła, zdjęcie konkretnie, więc proszę:
Zdjęcie Lily i Severusa. Proszę ^^
Dżi Dżi i Katie.
A przed chwilką popatrzyłam na statystyki i było, że dziś jest 66 wyświetleń, przynajmniej jak na razie ;P
Notka może trochę bezsensowna, ale co tam. Kasia też chciała, żebym tym napisała, więc jest.
Prosiła mnie też, żebym do tej notki coś wstawiła, zdjęcie konkretnie, więc proszę:
Zdjęcie Lily i Severusa. Proszę ^^
Dżi Dżi i Katie.
piątek, 25 października 2013
'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 3
Hej. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam. Nie będę się już tłumaczyć. Ok, to miłego czytania :) Proszę o KOMENTARZE. Dziękuję.
Obudziłam się dzisiaj pierwsza. Wszystkie oprócz mnie jeszcze sobie smacznie spały. Nie wiem do końca, co zerwało mnie tak szybko na nogi. Siedziałam tak chyba z dobre 15 minut wpatrując się w ścianę. W końcu chwyciłam swoją różdżkę, wyszeptałam coś pod nosem i zaczęłam pisać z jej pomocą cienką smugą niebieskawego światła.
Chorry
Chodrik
Co ładniej brzmi, co ładniej wygląda? Usłyszałam od którejś z dziewczyn, że para jest idealna wtedy, gdy wspólne imię dobrze brzmi. Skomentowałam to jako bzdury, a jednak... a jednak, no właśnie, układałam je sobie i porównywałam, choć nie miało to żadnego sensu.
Czasem nachodzi mnie taka myśl. Pytam wtedy samą siebie, co ja tak właściwie robię. Czemu przywiązuję do tego wszystkiego taką wagę?
Z takiego właśnie myślenia wyrwał mnie duszący śmiech Luny. Spojrzałam w stronę jej łóżka i dostrzegłam, jak siedziała z ręką na ustach, starając się nie wydobyć żadnego dźwięku. Niestety, nie udało jej się to. Szybko machnęłam różdżką, a napisy zniknęły.
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać - powiedziała w końcu Luna.
- Ech, no ok. Jak się spało? - spytałam.
- Dobrze, a nawet bardzo. Miałam taki cudooowny sen, wiesz? A tobie? Co ci się śniło?
- Nie pamiętam - powiedziałam na jednym takcie.
- Idź się ubrać. Zejdziemy sobie na śniadanie trochę wcześniej, co?
Posłuchałam przyjaciółki i poszłam się przebrać, ona poszła zrobić to samo.
***
Zajęłyśmy już miejsca obok siebie przy stole. Całą drogę przeszłyśmy w ciszy. Luna była dziś najwyraźniej w świetnym humorze. To dobrze, bo ostatnio zaczęłam się o nią martwić.
Lu wyciągnęła z kieszeni jakiś mały papierek i zaczęła go rozwijać, a następnie czytać. Ja w tym czasie spojrzałam w kierunku wejścia. Przyglądałam się kolejnym osobom wchodzącym na Wielką Salę. W pewnym momencie zauważyłam Harry'ego, a za nim Rona i Hermionę. Odwrócił się w moją stronę i... uśmiechnął. Ech, uśmiechnęłam się lekko i szybko odwróciłam wzrok w inną stronę.
- O! Harry! Czeeeść! - krzyknęła Luna i zaczęła energicznie machać ręką w ich stronę, a wszyscy, którzy znajdowali się na sali, zwrócili się w naszą stronę.
- Lunaa...
- Oj, sory. Nie chciałam tak głośno.
***
Po śniadaniu udałyśmy się do naszego pokoju wspólnego. A przynajmniej zamierzałyśmy. Gdy byłyśmy już blisko wieży, zbliżył się do nas Draco. Byliśmy sami. Chłopak uśmiechnął się na nasz widok, a raczej na widok Luny, a ona odwzajemniła uśmiech. Przytulili się, mimo faktu, że właśnie przemknęła obok nas jakaś Puchonka.
- Do zobaczenia potem - ledwo co usłyszałam słowa, które wyszeptał Draco na ucho mojej przyjaciółce.
Ta odpowiedziała mu lekkim uśmieszkiem i zagryzając nieco wargę puściła mu oczko i ruszyła na przód, ciągnąc mnie za sobą.
- A co to było, czyżby się coś wydarzyło, o czym nie wiem? - spytałam zaciekawiona.
- Och - westchnęła Luna, po czym zaczerwieniła się lekko - nic takiego.
- Aj, coś czuję, że czas na małe plotkowanko - puściłam jej oczko.
- Wiesz co? A może powiesz mi jak tam z Harry'm. Lub Cedrikiem.
- A co ma być? - wzruszyłam ramionami.
- No, nie wiem. Ty nie chciałabyś od któregoś, hmm... czegoś więcej? - spytała.
- Nieeee... wiem. Myślę, że teraz jest dobrze. - powiedziałam, choć czułam, że nie jest to do końca prawda.
- Na pewno? - dopytywała się Lu.
- Oj, no dobra. Coś w tym jest głębszego, ale nie chcę żadnego z nich zranić. Obu lubię i mi na nich zależy.
- Wiesz co? Mam pewien pomysł, chodź.- Luna zaczęła podskakiwać i podśpiewywać coś pod nosem. Widać, była podekscytowana.
- Już się boję - westchnęłam cicho i powlokłam się za nią.
***
Dziewczyna usadziła mnie przy stoliku w rogu, mało kto nas tu zauważy. Poszła w stronę pokoi. Za chwilę jednak wróciła z paroma pergaminami, piórami, kałamarzem i atramentem.
- No, to do roboty. - wzięła się pod boki i wyszczerzyła szeroko zęby.
Zrobiłam pytający wyraz twarzy.
- Napiszemy dwa listy, do każdego z chłopców.
Zabrałyśmy się więc do pracy, to nie był taki głupi pomysł. Postanowiłyśmy na początek napisać do Cedrika. Jestem ciekawa, co odpisze. Zaczęłam zarażać się tym podekscytowaniem od Luny.
Po zakończeniu ruszyłam do Sowiarni, aby wysłać szkolną sową list.
Załatwiłam to dość szybko i wróciłam z powrotem do naszej wieży. Zmęczona udałam się do pokoju, przygotowałam się do spania i runęłam na łóżko.
- Dobranoc - usłyszałam.
- Dobranoc, do jutra. - odpowiedziałam, po czym zasnęłam z nadzieją.
Koniec! :) Mam nadzieję, że się podobało. Proszę, KOMENTUJCIE.
Obudziłam się dzisiaj pierwsza. Wszystkie oprócz mnie jeszcze sobie smacznie spały. Nie wiem do końca, co zerwało mnie tak szybko na nogi. Siedziałam tak chyba z dobre 15 minut wpatrując się w ścianę. W końcu chwyciłam swoją różdżkę, wyszeptałam coś pod nosem i zaczęłam pisać z jej pomocą cienką smugą niebieskawego światła.
Chorry
Chodrik
Co ładniej brzmi, co ładniej wygląda? Usłyszałam od którejś z dziewczyn, że para jest idealna wtedy, gdy wspólne imię dobrze brzmi. Skomentowałam to jako bzdury, a jednak... a jednak, no właśnie, układałam je sobie i porównywałam, choć nie miało to żadnego sensu.
Czasem nachodzi mnie taka myśl. Pytam wtedy samą siebie, co ja tak właściwie robię. Czemu przywiązuję do tego wszystkiego taką wagę?
Z takiego właśnie myślenia wyrwał mnie duszący śmiech Luny. Spojrzałam w stronę jej łóżka i dostrzegłam, jak siedziała z ręką na ustach, starając się nie wydobyć żadnego dźwięku. Niestety, nie udało jej się to. Szybko machnęłam różdżką, a napisy zniknęły.
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać - powiedziała w końcu Luna.
- Ech, no ok. Jak się spało? - spytałam.
- Dobrze, a nawet bardzo. Miałam taki cudooowny sen, wiesz? A tobie? Co ci się śniło?
- Nie pamiętam - powiedziałam na jednym takcie.
- Idź się ubrać. Zejdziemy sobie na śniadanie trochę wcześniej, co?
Posłuchałam przyjaciółki i poszłam się przebrać, ona poszła zrobić to samo.
***
Zajęłyśmy już miejsca obok siebie przy stole. Całą drogę przeszłyśmy w ciszy. Luna była dziś najwyraźniej w świetnym humorze. To dobrze, bo ostatnio zaczęłam się o nią martwić.
Lu wyciągnęła z kieszeni jakiś mały papierek i zaczęła go rozwijać, a następnie czytać. Ja w tym czasie spojrzałam w kierunku wejścia. Przyglądałam się kolejnym osobom wchodzącym na Wielką Salę. W pewnym momencie zauważyłam Harry'ego, a za nim Rona i Hermionę. Odwrócił się w moją stronę i... uśmiechnął. Ech, uśmiechnęłam się lekko i szybko odwróciłam wzrok w inną stronę.
- O! Harry! Czeeeść! - krzyknęła Luna i zaczęła energicznie machać ręką w ich stronę, a wszyscy, którzy znajdowali się na sali, zwrócili się w naszą stronę.
- Lunaa...
- Oj, sory. Nie chciałam tak głośno.
***
Po śniadaniu udałyśmy się do naszego pokoju wspólnego. A przynajmniej zamierzałyśmy. Gdy byłyśmy już blisko wieży, zbliżył się do nas Draco. Byliśmy sami. Chłopak uśmiechnął się na nasz widok, a raczej na widok Luny, a ona odwzajemniła uśmiech. Przytulili się, mimo faktu, że właśnie przemknęła obok nas jakaś Puchonka.
- Do zobaczenia potem - ledwo co usłyszałam słowa, które wyszeptał Draco na ucho mojej przyjaciółce.
Ta odpowiedziała mu lekkim uśmieszkiem i zagryzając nieco wargę puściła mu oczko i ruszyła na przód, ciągnąc mnie za sobą.
- A co to było, czyżby się coś wydarzyło, o czym nie wiem? - spytałam zaciekawiona.
- Och - westchnęła Luna, po czym zaczerwieniła się lekko - nic takiego.
- Aj, coś czuję, że czas na małe plotkowanko - puściłam jej oczko.
- Wiesz co? A może powiesz mi jak tam z Harry'm. Lub Cedrikiem.
- A co ma być? - wzruszyłam ramionami.
- No, nie wiem. Ty nie chciałabyś od któregoś, hmm... czegoś więcej? - spytała.
- Nieeee... wiem. Myślę, że teraz jest dobrze. - powiedziałam, choć czułam, że nie jest to do końca prawda.
- Na pewno? - dopytywała się Lu.
- Oj, no dobra. Coś w tym jest głębszego, ale nie chcę żadnego z nich zranić. Obu lubię i mi na nich zależy.
- Wiesz co? Mam pewien pomysł, chodź.- Luna zaczęła podskakiwać i podśpiewywać coś pod nosem. Widać, była podekscytowana.
- Już się boję - westchnęłam cicho i powlokłam się za nią.
***
Dziewczyna usadziła mnie przy stoliku w rogu, mało kto nas tu zauważy. Poszła w stronę pokoi. Za chwilę jednak wróciła z paroma pergaminami, piórami, kałamarzem i atramentem.
- No, to do roboty. - wzięła się pod boki i wyszczerzyła szeroko zęby.
Zrobiłam pytający wyraz twarzy.
- Napiszemy dwa listy, do każdego z chłopców.
Zabrałyśmy się więc do pracy, to nie był taki głupi pomysł. Postanowiłyśmy na początek napisać do Cedrika. Jestem ciekawa, co odpisze. Zaczęłam zarażać się tym podekscytowaniem od Luny.
Po zakończeniu ruszyłam do Sowiarni, aby wysłać szkolną sową list.
Załatwiłam to dość szybko i wróciłam z powrotem do naszej wieży. Zmęczona udałam się do pokoju, przygotowałam się do spania i runęłam na łóżko.
- Dobranoc - usłyszałam.
- Dobranoc, do jutra. - odpowiedziałam, po czym zasnęłam z nadzieją.
Koniec! :) Mam nadzieję, że się podobało. Proszę, KOMENTUJCIE.
Wygląd
Wiatajcie*.*
Zmieniłyśmy trochę wygląd bloga.
Inne tło, nowy obrazek jako nagłówek...
Myślimy, że wygląda lepiej :)
A Wam się podoba? Która wersja według Was jest lepsza: ta co teraz, czy tamta?
Pozdrawiamy
Dżi Dżi i Katie
Zmieniłyśmy trochę wygląd bloga.
Inne tło, nowy obrazek jako nagłówek...
Myślimy, że wygląda lepiej :)
A Wam się podoba? Która wersja według Was jest lepsza: ta co teraz, czy tamta?
Pozdrawiamy
Dżi Dżi i Katie
niedziela, 20 października 2013
Witajcie
To znowu ja, Katie.
Chcę Was poinformować, że kolejna część pojawi się w tym tygodniu.
I mam do Was prośbę komentujcie moje opowiadania :) Chcę wiedzieć czy Wam się podoba, czy mam coś dodać, nad czym mam popracować. Wiecie chodzi oto jakie macie uwagi, zastrzeżenia :)
Chcę Was poinformować, że kolejna część pojawi się w tym tygodniu.
I mam do Was prośbę komentujcie moje opowiadania :) Chcę wiedzieć czy Wam się podoba, czy mam coś dodać, nad czym mam popracować. Wiecie chodzi oto jakie macie uwagi, zastrzeżenia :)
Pozdrawiam, Życzę miłego dnia
Katie
sobota, 22 czerwca 2013
IG: 'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 2
Podczas lekcji nie miałam za bardzo czasu, żeby to wszytko przemyśleć. Marietta ostatnio ciągle wytykała mi fakt, że okłamałam Cedrika. Po prostu nie miałam ochoty spotkać go na ich treningu. Czy jest w tym coś dziwnego? Ostatnia lekcja - eliksiry - właśnie się skończyła. Wreszcie mogłam udać się do dormitorium i pogrążyć się w upragnionej ciszy. Niestety nie na długo. Czekała na mnie fura lekcji do odrobienia, jak zwykle zresztą. Podeszła do mnie Luna.
- Hej, chyba czas wziąć się za to, co?
- Chyba masz rację - odrzekłam, po czym ruszyłyśmy obładowane książkami, zmierzając do naszego ulubionego stolika.
Luna zaczęła chichotać, wydało mi się to trochę podejrzane.
- Z czego tak się śmiejesz - zapytałam.
- Co? A nie... z niczego.. to znaczy, cieszę się, bo niedługo ukaże się nowy numer Żonglera, może i ty skusisz się i ją kupisz?
- Nie muszę, bo i tak o wszystkim mi opowiadasz - uśmiechnęłam się.
- Racja - odwzajemniła Luna.
I tak mijało nam odrabianie lekcji. W końcu skończyłyśmy.
- No, nie jest tak źle jak myślałam. Może wybierzemy się na błonie - spytała Luna.
- No... dobra. Ej, a tak w ogóle to gdzie podziała się Marietta?
- Pewnie już leżakuje sobie na błoniach i na nas czeka.
Nigdzie jej nie było, po lekcjach urwała mi się i jakoś dziwnym trafem nie dostrzegłam jej jeszcze do tej pory. Czyżby coś kombinowała? Ale nawet jeśli, to pozostaje jedno pytanie: co?
Zamyślona pozwoliłam prowadzić się przez Lunę. Nawet nie zauważyłam gdy znalazłyśmy się na zewnątrz, pod ogromnym drzewem, które rzucało cień w naszą stronę. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Podziwiałam w tej chwili rozległe, lekko nasłonecznione błonia rozciągające się przez większość terenu, dostrzegłam w oddali małą chatkę Hagrida. Miała swój urok i była ważnym szczegółem krajobrazu Hogwartu, choć taka mała i niepozorna. Wdychałam z zachwytem świeże powietrze, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na swym ramieniu.
Odwróciłam się i ujrzałam kogoś, kogo kompletnie się nie spodziewałam. Był to Cedrik.
- Hej, Cho.
- Cześć, co ty tu robisz?
- Ponoć chciałaś mi coś powiedzieć, Marietta namówiła mnie, żebym tu przyszedł - powiedział, puszczając jednocześnie oczko.
- Ach tak, Marietta.
To wyjaśnia, dlaczego wcale jej nie widziałam.
- Więc... - spytał już lekko zmieszany moim milczeniem Cedrik
- Ach, tak. Więc... więc... chciałam powiedzieć ci... - nie mogłam wymyślić niczego sensownego - że, przepraszam cię, że nie mogłam pójść wtedy na twój trening.
- Nic się nie stało, mówiłem ci. Nie musisz mnie za to przepraszać. Więc to tyle?
- Yyyy... tak - poczułam ulgę.
- No dobra, to nie będę Wam przeszkadzał - powiedział, po czym miał zamiar odkręcić się i odejść, lecz przerwała mu Marietta.
- Nie przeszkadzasz nam, no co ty. Możesz z nami jeszcze zostać, jeśli chcesz - uśmiechnęła się.
Po co ona na siłę chce zbliżyć mnie do niego? Gdy tylko zostaniemy same wygarnę jej to.
- Niestety, umówiłem się z kumplami i przyszedłem tu tylko na chwilkę.
- Szkoda - odpowiedziała Marie.
Cedrik powoli oddalał się od nas, zbliżając się do grupki chłopców. Poczekałam na odpowiedni moment, by w pobliżu nie było nikogo.
- Coś ty znowu wymyśliła - rzuciłam, patrząc na Mariettę piorunującym wzrokiem.
- Ale co - spytała niewinnie, udając, że kompletnie nie wie, o co mi chodzi.
- Ty już dobrze wiesz, dlaczego przyprowadziłaś tu Cedrika i powiedziałaś, że chcę mu coś przekazać? Przez ciebie wyszłam na jakiegoś głupiego, zapominalskiego gnoma!
- Wcale nie przypominasz gnoma - rzuciła
- Nie chcę, żebyś na siłę chciała nas zbliżyć, jeżeli tobie na nim zależy, to się z nim umów, a jeśli chcesz żebyśmy my się spotykali, to przestań i pozwól, żebyśmy sami zadecydowali.
- Chciałam tylko pomóc.
- Wiem, ale to nie zbyt dobra pomoc.
- Dziewczyny, dosyć. Cho ma rację, to ich sprawy, nie powinnyśmy się w nie mieszać. A teraz może już wróćmy, podam wam trochę naparu z wykopieniek na uspokojenie, tata mi go przysłał - powiedziała Luna.
- No... dobra - zgodziłyśmy się.
Ruszyłyśmy w stronę Hogwartu zachowując ciszę. Wciąż byłam ciekawa, dlaczego aż tak bardzo zależy jej na tym, bym spotykała się z Cedrikiem.
/Miało być 5 komów, a za to był tylko 1. Smutam, no nic. Mam nadzieję, że chociaż teraz dodacie ich trochę więcej co? ;) Trzeci wkrótce.
- Hej, chyba czas wziąć się za to, co?
- Chyba masz rację - odrzekłam, po czym ruszyłyśmy obładowane książkami, zmierzając do naszego ulubionego stolika.
Luna zaczęła chichotać, wydało mi się to trochę podejrzane.
- Z czego tak się śmiejesz - zapytałam.
- Co? A nie... z niczego.. to znaczy, cieszę się, bo niedługo ukaże się nowy numer Żonglera, może i ty skusisz się i ją kupisz?
- Nie muszę, bo i tak o wszystkim mi opowiadasz - uśmiechnęłam się.
- Racja - odwzajemniła Luna.
I tak mijało nam odrabianie lekcji. W końcu skończyłyśmy.
- No, nie jest tak źle jak myślałam. Może wybierzemy się na błonie - spytała Luna.
- No... dobra. Ej, a tak w ogóle to gdzie podziała się Marietta?
- Pewnie już leżakuje sobie na błoniach i na nas czeka.
Nigdzie jej nie było, po lekcjach urwała mi się i jakoś dziwnym trafem nie dostrzegłam jej jeszcze do tej pory. Czyżby coś kombinowała? Ale nawet jeśli, to pozostaje jedno pytanie: co?
Zamyślona pozwoliłam prowadzić się przez Lunę. Nawet nie zauważyłam gdy znalazłyśmy się na zewnątrz, pod ogromnym drzewem, które rzucało cień w naszą stronę. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Podziwiałam w tej chwili rozległe, lekko nasłonecznione błonia rozciągające się przez większość terenu, dostrzegłam w oddali małą chatkę Hagrida. Miała swój urok i była ważnym szczegółem krajobrazu Hogwartu, choć taka mała i niepozorna. Wdychałam z zachwytem świeże powietrze, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na swym ramieniu.
Odwróciłam się i ujrzałam kogoś, kogo kompletnie się nie spodziewałam. Był to Cedrik.
- Hej, Cho.
- Cześć, co ty tu robisz?
- Ponoć chciałaś mi coś powiedzieć, Marietta namówiła mnie, żebym tu przyszedł - powiedział, puszczając jednocześnie oczko.
- Ach tak, Marietta.
To wyjaśnia, dlaczego wcale jej nie widziałam.
- Więc... - spytał już lekko zmieszany moim milczeniem Cedrik
- Ach, tak. Więc... więc... chciałam powiedzieć ci... - nie mogłam wymyślić niczego sensownego - że, przepraszam cię, że nie mogłam pójść wtedy na twój trening.
- Nic się nie stało, mówiłem ci. Nie musisz mnie za to przepraszać. Więc to tyle?
- Yyyy... tak - poczułam ulgę.
- No dobra, to nie będę Wam przeszkadzał - powiedział, po czym miał zamiar odkręcić się i odejść, lecz przerwała mu Marietta.
- Nie przeszkadzasz nam, no co ty. Możesz z nami jeszcze zostać, jeśli chcesz - uśmiechnęła się.
Po co ona na siłę chce zbliżyć mnie do niego? Gdy tylko zostaniemy same wygarnę jej to.
- Niestety, umówiłem się z kumplami i przyszedłem tu tylko na chwilkę.
- Szkoda - odpowiedziała Marie.
Cedrik powoli oddalał się od nas, zbliżając się do grupki chłopców. Poczekałam na odpowiedni moment, by w pobliżu nie było nikogo.
- Coś ty znowu wymyśliła - rzuciłam, patrząc na Mariettę piorunującym wzrokiem.
- Ale co - spytała niewinnie, udając, że kompletnie nie wie, o co mi chodzi.
- Ty już dobrze wiesz, dlaczego przyprowadziłaś tu Cedrika i powiedziałaś, że chcę mu coś przekazać? Przez ciebie wyszłam na jakiegoś głupiego, zapominalskiego gnoma!
- Wcale nie przypominasz gnoma - rzuciła
- Nie chcę, żebyś na siłę chciała nas zbliżyć, jeżeli tobie na nim zależy, to się z nim umów, a jeśli chcesz żebyśmy my się spotykali, to przestań i pozwól, żebyśmy sami zadecydowali.
- Chciałam tylko pomóc.
- Wiem, ale to nie zbyt dobra pomoc.
- Dziewczyny, dosyć. Cho ma rację, to ich sprawy, nie powinnyśmy się w nie mieszać. A teraz może już wróćmy, podam wam trochę naparu z wykopieniek na uspokojenie, tata mi go przysłał - powiedziała Luna.
- No... dobra - zgodziłyśmy się.
Ruszyłyśmy w stronę Hogwartu zachowując ciszę. Wciąż byłam ciekawa, dlaczego aż tak bardzo zależy jej na tym, bym spotykała się z Cedrikiem.
/Miało być 5 komów, a za to był tylko 1. Smutam, no nic. Mam nadzieję, że chociaż teraz dodacie ich trochę więcej co? ;) Trzeci wkrótce.
czwartek, 13 czerwca 2013
Imagin Gabi: 'W poszukiwaniu swego znicza' Rozdział 1
-Cho....CHO!! - usłyszałam znajomy mi głos
- Hmm... co? - podniosłam się z łóżka nie do końca rozbudzona
- Wstaaawaj ty leniuchu - powiedziała Marietta
- Nie - odpowiedziałam krótko, po czym runęłam z powrotem na łóżko.
Nagle poczułam się strasznie lekka. Jakbym była maleńkim piórkiem unoszonym w górę przez wiatr. Cudowne uczucie, ale... Przecież nie jestem piórem. Co się dzieje? Uchyliłam niechętnie oko i spostrzegłam Mariettę i Lunę, trzymające różdżki.
- Ej, co... jak Wy... opuście mnie! - wrzasnęłam
- Nie miałyśmy wyboru - uśmiechnęła się Luna - Poza tym, widziałam Harry'ego, kręcącego się niedaleko, a z moich źródeł wynika, że chciał cię złapać.
- Co? - zerwałam się na równe nogi.
Harry? Czego mógłby ode mnie chcieć?
- Mówiłam, że zadziała - szepnęła Luna
Udałam, że tego nie słyszałam, przebrałam się w szatę, przeczesałam szybko włosy za pomocą różdżki i wyszłam.
- Ej, a my to co? - zawołała za mną Marietta
Podążałyśmy właśnie korytarzem, gdy w oddali ujrzałam sylwetkę Harry'ego i nagle coś we mnie drgnęło.
- Hej, Cho - usłyszałam. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Cedrika.
- Yyyy... cześć - powiedziałam niepewnie.
Tego tylko brakowało.
- Pójdziemy na śniadanie razem? - zapytał z tym swoim powalającym uśmieszkiem
- Jasne - odpowiedziałam, a on wyszczerzył lekko zęby z wyższością. Co miałam zrobić, odmówić? Nie, nie jemu. Po prostu nie mogłam. Kiedy patrzyłam w te jego szaro zielonkawe oczy coś we mnie drgało, przeszywało mnie jakieś nieopisane uczucie.
Ruszyliśmy, starałam się iść tak, by niespostrzeżenie minąć Harry'ego. Niestety, musiał przypałętać się ten cały Ron, zauważył mnie i wskazał Harry'emu. On z kolei popatrzył na mnie z dziwną miną, uśmiechnęłam się. Nie chciałam go tak zostawiać.
- Cześć, Harry - szepnęłam
- Cześć, Cho - odpowiedział równie cicho jak ja.
Po chwili skręciliśmy i już go nie widziałam.
- Wiesz, Cho. Dzisiaj mamy trening, może poszłabyś ze mną?
- Yyyy... cóż. Chętnie, ale obawiam się, że nie wyrobię się z lekcjami. Muszę poćwiczyć nad nowym zaklęciem, McGonall twierdzi, że wychodzi mi to okropnie - skłamałam.
- Szkoda - odpowiedział z lekkim uśmieszkiem - Może innym razem?
- Jasne.
Przez całą drogę do Sali dziewczyny nie odezwały się ani słowem. Gdy w końcu weszliśmy, a Cedrik powędrował do swojego stołu, odezwała się Marietta.
- Dziewczyno, co ty wyrabiasz? Przecież to nowe zaklęcie wychodzi ci doskonale. Dlaczego go okłamałaś?
- No bo ja...
- A co z Harry'? - przerwała mi Luna.
- No bo ja... ach, nie wiem - odpowiedziałam.
/ Mam nadzieję, że się podoba? ;) Na razie to tylko pierwsze rozdziały, więc nie oczekujcie ode mnie zbyt wiele. Rowling też rozwijała akcję stopniowo. xd Ok, no to na sam początek malutko, 5 komentarzy i będzie następny rozdział.
- Hmm... co? - podniosłam się z łóżka nie do końca rozbudzona
- Wstaaawaj ty leniuchu - powiedziała Marietta
- Nie - odpowiedziałam krótko, po czym runęłam z powrotem na łóżko.
Nagle poczułam się strasznie lekka. Jakbym była maleńkim piórkiem unoszonym w górę przez wiatr. Cudowne uczucie, ale... Przecież nie jestem piórem. Co się dzieje? Uchyliłam niechętnie oko i spostrzegłam Mariettę i Lunę, trzymające różdżki.
- Ej, co... jak Wy... opuście mnie! - wrzasnęłam
- Nie miałyśmy wyboru - uśmiechnęła się Luna - Poza tym, widziałam Harry'ego, kręcącego się niedaleko, a z moich źródeł wynika, że chciał cię złapać.
- Co? - zerwałam się na równe nogi.
Harry? Czego mógłby ode mnie chcieć?
- Mówiłam, że zadziała - szepnęła Luna
Udałam, że tego nie słyszałam, przebrałam się w szatę, przeczesałam szybko włosy za pomocą różdżki i wyszłam.
- Ej, a my to co? - zawołała za mną Marietta
Podążałyśmy właśnie korytarzem, gdy w oddali ujrzałam sylwetkę Harry'ego i nagle coś we mnie drgnęło.
- Hej, Cho - usłyszałam. Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Cedrika.
- Yyyy... cześć - powiedziałam niepewnie.
Tego tylko brakowało.
- Pójdziemy na śniadanie razem? - zapytał z tym swoim powalającym uśmieszkiem
- Jasne - odpowiedziałam, a on wyszczerzył lekko zęby z wyższością. Co miałam zrobić, odmówić? Nie, nie jemu. Po prostu nie mogłam. Kiedy patrzyłam w te jego szaro zielonkawe oczy coś we mnie drgało, przeszywało mnie jakieś nieopisane uczucie.
Ruszyliśmy, starałam się iść tak, by niespostrzeżenie minąć Harry'ego. Niestety, musiał przypałętać się ten cały Ron, zauważył mnie i wskazał Harry'emu. On z kolei popatrzył na mnie z dziwną miną, uśmiechnęłam się. Nie chciałam go tak zostawiać.
- Cześć, Harry - szepnęłam
- Cześć, Cho - odpowiedział równie cicho jak ja.
Po chwili skręciliśmy i już go nie widziałam.
- Wiesz, Cho. Dzisiaj mamy trening, może poszłabyś ze mną?
- Yyyy... cóż. Chętnie, ale obawiam się, że nie wyrobię się z lekcjami. Muszę poćwiczyć nad nowym zaklęciem, McGonall twierdzi, że wychodzi mi to okropnie - skłamałam.
- Szkoda - odpowiedział z lekkim uśmieszkiem - Może innym razem?
- Jasne.
Przez całą drogę do Sali dziewczyny nie odezwały się ani słowem. Gdy w końcu weszliśmy, a Cedrik powędrował do swojego stołu, odezwała się Marietta.
- Dziewczyno, co ty wyrabiasz? Przecież to nowe zaklęcie wychodzi ci doskonale. Dlaczego go okłamałaś?
- No bo ja...
- A co z Harry'? - przerwała mi Luna.
- No bo ja... ach, nie wiem - odpowiedziałam.
/ Mam nadzieję, że się podoba? ;) Na razie to tylko pierwsze rozdziały, więc nie oczekujcie ode mnie zbyt wiele. Rowling też rozwijała akcję stopniowo. xd Ok, no to na sam początek malutko, 5 komentarzy i będzie następny rozdział.
niedziela, 9 czerwca 2013
Od Katie
Więc będę pisać imaginy o paringu Draco i Luna. Taki mi wpadł do głowy. Myślę, że uda mi się coś fajnego wymyślić. Będę je pisać formie 1 os. Będę Luną. Ciekawe jak Draco ze mną wytrzyma??
piątek, 7 czerwca 2013
Wstępik
Pewnie spodziewaliście się, że przedstawię Wam teraz głównych bohaterów, ale problem w tym, że...
Jeszcze nie zdecydowałam się, o kim dokładnie będę pisała. >.< Pomysł z założeniem bloga wpadł mi do głowy dopiero wczoraj tak o 20:30. Nie miałam wybranych bohaterów, wstępu do pierwszego rozdziału i dlatego jestem teraz w trudnej sytuacji. Jest wiele blogów i stronek o Dramione, myślałam nad tym, ale zdaje mi się to już trochę za bardzo oklepane. Myślałam o Harry'm i Cho. Albo też o Ronie. Sama nie wiem co mam wybrać. Właśnie wpadłam na pomysł! Główni bohaterowie się nie zmienią ;D Postaram się napisać Wam przedstawienie postaci, przynajmniej tych głównych. A może nawet zdążę napisać pierwszy rozdział, kto wie. Życzcie mi weny! ;)
Dżi Dżi
Jeszcze nie zdecydowałam się, o kim dokładnie będę pisała. >.< Pomysł z założeniem bloga wpadł mi do głowy dopiero wczoraj tak o 20:30. Nie miałam wybranych bohaterów, wstępu do pierwszego rozdziału i dlatego jestem teraz w trudnej sytuacji. Jest wiele blogów i stronek o Dramione, myślałam nad tym, ale zdaje mi się to już trochę za bardzo oklepane. Myślałam o Harry'm i Cho. Albo też o Ronie. Sama nie wiem co mam wybrać. Właśnie wpadłam na pomysł! Główni bohaterowie się nie zmienią ;D Postaram się napisać Wam przedstawienie postaci, przynajmniej tych głównych. A może nawet zdążę napisać pierwszy rozdział, kto wie. Życzcie mi weny! ;)
Dżi Dżi
czwartek, 6 czerwca 2013
Nasze Początki
Cześć! :D Jestem Gabi, założyłam tego bloga, żeby razem z moją kumpelą - Kasią, pisać tu imaginy, parringi i opowiastki o postaciach z HP. Prowadzimy razem stronkę o HP na faceboook'u - oto ona: (KLIK)
Ja jak na razie jestem chora, więc myślę, że wstęp i pierwszy rozdział mogę nawet dodać jutro. Mam nadzieję, że zdobędziemy obiecującą liczbę odwiedzających. ;) No, to na razie tyle, skarby.
Dżi Dżi
Ja jak na razie jestem chora, więc myślę, że wstęp i pierwszy rozdział mogę nawet dodać jutro. Mam nadzieję, że zdobędziemy obiecującą liczbę odwiedzających. ;) No, to na razie tyle, skarby.
Dżi Dżi
Subskrybuj:
Posty (Atom)