piątek, 30 września 2016

W blasku srebrzystej tarczy: Rozdział 1


wrzesień 2022
                Rodzice wieźli nas na peron dziewięć i trzy czwarte. Hugo twierdził, że jest już za duży na odprowadzanie „przez mamusię pod same drzwi pociągu”. Przesadzał, jak zawsze przesadzał. Mi to nigdy nie przeszkadzało, choć rozpoczynałam już szósty rok nauki.
                W te wakacje z Albusem byliśmy cały czas w centrum uwagi. Było to trochę męczące. Każdy wujek, każda ciotka, wszyscy kuzyni i kuzynki, nie wspominając już o babci Molly wypytywali nas o SUMy. Kiedy nikt się nie interesował naszymi wynikami w nauce, babcia zaczynała się nami chwalić, że tacy mądrzy jesteśmy, mimo że obydwoje  rozwijamy się w innych kierunkach, i dawno nie widziała tak dobrych wyników (cóż, James i Fred nie popisali się). Ja i Albus mieliśmy oceny na podobnym poziomie. Miałam o jedno „wybitne” więcej od niego, ale mieliśmy zupełnie inne ambicje, więc nie przejmowaliśmy się tym. Ciotka Fleur porównywała je z wynikami Dominique, które były fatalne, i zirytowana stwierdziła, iż „’Ogwart ma złe podejście i w Beauxbatons by się więcej nauczyła”. Nie docierało do niej, że problem leżał w czymś innych.
                Na peronie już z daleka zobaczyliśmy Albusa i Lily. Lily jak zawsze przytuliła się z nami na przywitanie.
                Ostatnie minuty z rodziną przed odjazdem do szkoły spędziliśmy na nerwowych rozmowach, czy na pewno wszystko wzięliśmy, żebyśmy byli grzeczni, mamy pisać raz w tygodniu oraz gdy tylko coś nas będzie niepokoiło. Wszyscy grzecznie przytakiwaliśmy i stwierdziliśmy, że jak czegoś będziemy potrzebować, to napiszemy. Hugo zaczął się zgrywać, że zostawił na łóżku wszystkie pary skarpet, co zaniepokoiło mamę. Kiedy powiedział, że żartuje, mama i ciocia Ginny go skarciły.
                Pięć minut przed odjazdem dostrzegliśmy Inez Lupin, naszą przyjaciółkę i siostrę Teddy’ego. Była rok ode mnie młodsza. Jej rodzicami byli przyjaciele naszej rodziny, Dora i Remus Lupinowie.  W przeciwieństwie do brata nie była metamorfomagiem. Miała czarne włosy i zielone oczy. Z wyglądu bardzo przypominała matkę. Wiedziałam, że jej tata jest wilkołakiem, nigdy tego nie ukrywał. Natomiast w jej przypadku był to temat tabu. Sama się nie przyznawała i nikt o tym nie mówił. Domyśliłam się tego w tamtym roku. Początkowo uznałam, że to niemożliwe, bo likantropia nie jest dziedziczna, a przynajmniej do tej pory nie było takich przypadków, ale fakty mówiły same za siebie.  Nie przyznałam jej się do tego, że wiem, iż jest wilkołakiem. Bardzo chciałam to zrobić, ale nie wiedziałam jeszcze jak. Postanowiłam, że w tym roku miałam w planie wspierać ją w tym cierpieniu.
                Wsiedliśmy do pociągu. Dość szybko udało nam się znaleźć pusty przedział. Wygodnie się rozsiedliśmy i przez okno widzieliśmy jeszcze ostatnich uczniów wbiegających w pośpiechu na peron z rodzicami. Wśród nich była też moja przyjaciółka Audrey Smith, mugolaczka z imieniem po jakiejś mugolskiej gwieździe, której fanką była jej matka.
– Audrey! – krzyknęłam – Tutaj!
                Moja czarnowłosa przyjaciółka rozejrzała się zdezorientowana po peronie, a gdy mnie zobaczyła, pomachała mi. Po chwili biegła już do pociągu zgrabnie omijając kolejnych czarodziei. W końcu weszła do przedziału.
– Jak się cieszę, ze was widzę! – krzyknęła. – Tak dawno się nie widzieliśmy!
                Jej rodzice mieli bardzo złe zdanie o czarodziejach, dlatego nie chcieli jej wypuszczać z domu ani nikt nie mógł jej odwiedzać. Oprócz egzorcysty i najbliższej rodziny.  Dziwiłam się, że w ogóle pozwalają jej jeździć do szkoły. Pewnie McGonnagal maczała w tym palce.
– Jak wakacje minęły? – spytał Albus całując ją w policzek.
                Byli parą od połowy piątego roku. Byłam zdziwiona, że są ze sobą. Oboje byli pozytywnymi ludźmi, ale mieli inne temperamenty. Audrey była niespokojnym, nieprzewidywalnym wulkanem, zaś Albus pozwalał sobie tylko na żarty, mniej lub bardziej niewinne i zawsze potrafił zachować zimną krew. Brunetka zawsze twierdziła, że opanowanie młodszego Pottera jest wkurzające i sama by z kimś takim nie wytrzymała, ale od kilku miesięcy jej się to udaje. 
                Hogwart Express ruszył i mój kuzyn z dziewczyną przewrócili się na Lily, która siedziała naprzeciwko mnie. Szybko się podnieśli i usiedli obok siebie.
– Klasycznie. Izolacja w domu, raz w tygodniu egzorcysta. Dobrze, że dziadek i kuzyni traktowali mnie normalnie.
                Zawsze mnie dziwiło z jakim dystansem podchodziła do swojej sytuacji rodzinnej.
– To najważniejsze. – zaśmiała się Inez – U mnie było dobrze. Teddy  i Victoire wreszcie ustalili datę swojego ślubu. Będzie w przyszłym sierpniu.
– Ile nad nią myśleli? Chyba z rok! – skomentowała Audrey.
                Gdyby w ich przypadku było to tak proste jak ona myśli. Musieli uważać, żeby nie wypadła wtedy pełnia księżyca. Jak później mieliby się tłumaczyć gościom, dlaczego nie ma ojca i siostry pana młodego, mimo że tak ją uwielbiają? Rodzina Weasley  by to zrozumiała, jednak gorzej z Delacour. Poza tym nikt nie chciałby świętować czegoś tak ważnego bez Inez i wujka Remusa.
                Później nasze rozmowy zeszły na temat szkoły.
– Podobno ma się zmienić profesor od eliksirów. – powiedziałam.
– Serio? To Sicherhaits nie będzie nas już uczył? – Hugo się zdziwił. Był jedyną znaną mi osobą, która  lubiła go z wzajemnością.
  Ja tam się cieszę. – powiedział Al. – Na mnie się uwziął.
– Bo brak ci moich rudych włosów, zdolności i uroku osobistego! – Hugo zaczął się śmiać.
– Nie… Po prostu zazdrościł mi wiedzy. Prawda, Rose? Musieliśmy go cały czas poprawiać.
– Nie zapomnijmy, że był wredny. – dodała Lily.
– Mi z nim dobrze szło. – mój brat się bronił.
– Ty się nie liczysz. Miałeś oceny za urok osobisty! – szturchnęłam go.
                Mój wzrok przykuło coś za drzwiami. Stanął za nimi Scorpius Malfoy. Poznałam go, mimo że stał do nas tyłem. Nikt w szkole nie miał tak jasnych włosów.
                Chłopak nienawidził mnie od pierwszego dnia w szkole. Uważałam, że niezasłużenie. Nic mu nie zrobiłam, tylko chciałam być dla niego miła i oszczędzić mu więcej przykrości ze strony moich kuzynów. Po tym zdarzeniu do mnie odnosił się z największą niechęcią, James i Al mieli więcej spokoju od niego.  Byłam pewna, że uznał mnie za słabszą od niego i dlatego się na mnie uwziął. W młodszych latach bardzo często mnie popychał, szturchał, ciągnął za warkocze i przezywał. Przez kilka pierwszych tygodni chciałam być dla niego miła, ale miarka się przebrała, gdy wkleił mi gumę we włosy. Od tamtej pory nigdy nie pozostawałam mu dłużna. Kiedy przez niego upadałam, zawsze łapałam Scorpiusa, żeby poleciał na ziemię ze mną. Stracił przez to kilka zębów i raz złamał nos. Nikomu się nie przyznał, że to przeze mnie, zwłaszcza, że wychodziłam z tego cało.  Teraz tylko czasem szturchał mnie na korytarzach. Kiedy wydoroślałam, a jemu znudziły się te dziecinne gierki, zaczęliśmy się kłócić. On zaczynał mnie wyśmiewać, a ja mu odpowiadałam. Oprócz tego zawsze rywalizowaliśmy o wszystko.
                Malfoy z kimś rozmawiał. Położył rękę na klamce, ale nie zwracał uwagi czy ktoś jest w środku. Naciskając klamkę spojrzał do środka. Szybko ją puścił. Odchodząc dalej rzucił mi pełne nienawiści spojrzenie. Pewnie ominęła mnie wtedy kolejna kłótnia.
                Z bólem serca musiałam przyznać, że wyprzystojniał i teraz on będzie najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Myślałam, że Al zajmie to zaszczytne miejsce po swoim bracie. Zawsze za nimi biegało najwięcej dziewczyn, a na Scorpiusa zwracały uwagę tylko Ślizgonki, ale znajdował się gdzieś na końcu pierwszej dziesiątki.
– No, Al, musimy iść do wagonu prefektów. – powiedziałam wstając z miejsca.
– Do zobaczenia! – Albus wyszedł za mną.
                Pomachałam wszystkim na pożegnanie.
– Muszę ci coś pokazać! – powiedział z entuzjazmem i odchylił szatę. Z wewnętrznej kieszeni wystawał mu skrawek starego pergaminu. Od razu to rozpoznałam.
– Oddał ci? – krzyknęłam.
– Ciszej.
– W sumie i tak nie była już mu potrzebna. – stwierdziłam.
                Cudownie! Mapa Huncwotów została z nami w Hogwarcie. To tak wiele ułatwia!

___________________________________________________________

Hej! 
 Rozdział miał się pojawić jutro, jednak nie wytrzymałam i skoro jest gotowy, to wrzucam go dzisiaj. Mam nadzieje, że się Wam spodobał. :D Objaśniłam trochę historię niektórych postaci. Oczywiście, to jeszcze nie koniec. Nie wiem, jak wpadłam na pochodzenie Audrey i dlaczego ma taką, a nie inną rodzinę. 
Piszcie w komentarzach, co Wam się podoba, a co nie. :) To motywujące. Pozdrawiam. :D 


***

Chciałybyśmy z Gabrysią złożyć życzenia wszystkim chłopakom. A więc panowie, życzymy Wam: zdrowia, szczęścia, pomarańczy niech Wam dziewczyna nago tańczy. ;) 
A teraz poważnie: sukcesów w życiu, zdrowia, pomyślności, szczęścia, miłości, spełnienia marzeń, cudownych ludzi w Waszym życiu i wszystkiego najlepszego. 

06.07.2017 EDIT: drobne poprawki. Głównie rozbudowałam zdania, zmieniałam ich szyk lub wstawiałam przecinki. Jedyną ingerencją w fabułę była zmiana długości związku Albusa i Audrey.

2 komentarze:

  1. OMG
    Wciągnęłam się, minęło sporo czasu, ale czekam na kolejne rozdziały, genialnie piszecie.
    Przy okazji zapraszam http://miloscwkopercie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy! :D
      Postaram się coś w najbliższym czasie dodać. ;)

      Usuń

*Komentarz jest dla nas motywacją, a jeśli coś Ci w danym rozdziale nie pasuje lub jest błąd napisz to w komentarzu. Postaramy się to zmienić.
* Staraj się komentować treść rozdziału. :)
*Weryfikacja obrazkowa wyłączona
* Nie zostawiaj linków do swojego bloga pod rozdziałem.
*Używaj Mapy Huncwotów i Myślodsiewni